21 stycznia 2009

dupa dupa dupa cycki

Wszystko mi jedno, czy czytam "Fakt", któremu jest wszystko jedno, czy "Gazetę", której nie jest, czy też gazetę.pl, której jest i nie jest jednocześnie.

"Fakt", jak to tabloid, jedzie w swoim stylu i donosi, że "Gry robią z dzieci morderców" ilustrując to nieźle dobranym obrazkiem z Manhunt 2. Polemizować nie ma sensu, bo tabloid nie kieruje się kryterium racji, prawdy czy sensu. Nie z takim celem się go produkuje i nie ma co się denerwować, bo to jałowe podejście. Można się z tego śmiać, można też nad tym płakać, ale walczyć z tym to jak walczyć z lodowcami.

I autor GameCornera - blogoidowego serwisu Agory - nawet nie próbuje Po prostu pokazuje skan. Wydźwięk jest ironiczny i bardzo słusznie - tyle wystarczy. A co robi wydawca jedynki portalu gazeta.pl? Wrzuca to oczywiście do jednego z jedynkowych boksów!

"Faktu" można nie lubić, "Faktem" można się brzydzić, "Fakt" i wydającego go "za niemieckie pieniądze" Axla można nienawidzić, ale jedynka musi się klikać. Wiem z autopsji.

Upadek, postępująca tabloidyzacja i gęstniejąca hipokryzja rodzimych mediów napawają mnie coraz większą odrazą. Chwilami poważnie myślę o przebranżowieniu. W Polsce nie ma już "poważnych gazet" czy szerzej "poważnych mediów - wszyscy robimy w tabloidach, to one dyktują nam styl i hierarchie ważności wiadomości, tylko nie wszyscy umiemy się do tego przyznać. I w tym sensie miał sporo racji Jacek Żakowski komentując podziały w naszej branży. Podziały fikcyjne, podtrzymywane przez tych, którym wciąż wstyd się przyznać, że tak naprawdę pracują w tabloidzie.

I nie piję tu personalnie do kolegów z gazety.pl. Po ostatniej wpadce miałem się w ogóle powstrzymać od czepiania, a padło na Was tylko dlatego, że wciąż odwiedzam Waszą stronę, w przeciwieństwie do stron ewentualnie konkurencyjnych. Robię to jednak coraz rzadziej, podobnie jak coraz rzadziej włączam telewizor (po prawdzie od pewnego czasu znów mam, a nie włączam w ogóle). Wiadomości czytam przez Google Readera, co pozwala mi jeszcze jakoś odsiać te wszystkie głupoty, które na portalach wypełniają miejsce między ważnymi wiadomościami. A o te ostatnie też coraz trudniej.

Ba, tabloidyzują się nawet blogi! Kiedyś ciekawe, z czasem robią się nudne i wtórne. Zaczynają - na swoją skalę i w swojej niszy - gonić za newsem kosztem rzetelności, kosztem dokładności, kosztem wartości dodanej, którą dopiero co zaskarbiły sobie uwagę czytelników.

Nędza, moi drodzy. A my w niej po uszy. Tak, że niektórzy nawet nie dostrzegają, że ją współtworzą, a inni się cieszą, że coś "wymaga mało roboty, a nieźle się klika".

Do tego, że ludzie mówią "nie oglądam telewizji" już się przyzwyczailiśmy, tym bardziej, że często w rozwinięciu było "wiadomości czytam w internecie" i to nas nawet cieszyło. Dziś coraz częściej słyszę "nie zaglądam na portale", "nie oglądam ich jedynek". Oczywiście to wciąż nie są liczby, które zatrzęsą potęgą telewizji czy portali, ale to akurat lepiej - gdy tylko RSS stanie się na tyle popularnym narzędziem, by portale to odczuły, wejdą weń z butami (reklamami, gołymi dupami i cycami, bo te przecież klikają się najlepiej). Miejmy tylko nadzieję, że wtedy jakaś inna niszowa technologia znów pozwoli to odsiać. A potem znów się ją skolonizuje. I tak w kółko.

Zastanawia mnie jedno - takie głosy, jak ten mój, słyszę co krok. Mówią to czytelnicy, mówi to wielu dziennikarzy, a ostatnia debata wokół nagrody dla Bogdana Rymanowskiego pokazała, że i redaktorzy z samych szczytów mają mniejszą lub większą świadomość tego problemu (choć wciąż jeszcze skrywaną i odpychaną od siebie, ale jednak mają). Wiem, nie obracam się w reprezentatywnym środowisku, ale i tak mam wrażenie, że na polskim rynku istnieje jakąś gigantyczna nisza, luka do wypełnienia przez rzetelny, sensowny, spokojny, unikający tabloidowej estetyki portal. Czekam, kto w końcu zaryzykuje i zrobi coś takiego, co zaskoczy wszystkich swoimi wynikami. Obawiam się jednak, że na rynku nie ma gracza, który zaryzykowały start z takim projektem i włożył w niego odpowiednie pieniądze na promocję, sensowną, porównywalną z gazetową, obsadę redakcyjną, hosting i całą niezbędną obudowę. Martwię się, że grupka ewentualnych czytelników okazałaby się zbyt mała. A zresztą, jak taki produkt wypromować? Jak go sprzedać pomiędzy tym wszystkim, o czym napisałem? Przecież nie krzykliwą reklamą - więc czym? Ślepy zaułek?

A może się mylę?

Inni na ten sam temat:

20 stycznia 2009

Flota 2 czyli powrót do przeszłości

O tym, jak wyglądają nasze służbowe samochody już pisałem. Dziś jednak na horyzoncie pojawiła się nowa koncepcja - sugestia, żeby uderzyć raczej w takie:

Okazja jest niepowtarzalna, naklei się trójkąty i dawaj... Telewizja ma swoje smarty - redakcja portalu mogłaby mieć swoją Warszawę. Cała zmiana by się zmieściła. No i podjechać takim pod któryś z modnych warszawskich klubów - bezcenne! Pogadam z szefem ;)

thnx staro
za namową z komentarza zgłosiłem ten obrazek jako wkład w XV akcję GTWB

16 stycznia 2009

Odszedł

Usłyszałem rano na redakcyjnym korytarzu.
- Ktoś z portalu - szeptali podając nazwę.
Czułem, że muszę zapytać, czy to nie ktoś znajomy. Zadzwoniłem do kolegi.
- Nie znasz. Przyszedł do nas długo po Tobie - uspokoił. - A ty i ja jesteśmy dziś konkurencją - dodał jakby zmieniał temat.
- My? - zdziwiłem się, bo na co dzień robi co innego.
- Zastępuję kogoś - odpowiedział i życzył miłego dnia.
Napisałem mu potem, żeby do nas zajrzał i że w razie czego - może się powołać. Nie wiedziałem kogo zastępował. Już wiem.

Interesował się architekturą, prowadził bloga, pisał na forach, był na f. i na b. W końcu musieliśmy się zetknąć. Kilka razy wymieniliśmy komentarze do szalonych wizji architektów, raz napisaliśmy razem tekst do jego serwisu. Był z innego miasta, więc nie mieliśmy okazji się poznać. Potem przeprowadził się do Warszawy i zaczął zajmować się tym samym na poważniej, dla firmy, w której kiedyś pracowałem.

Nawet pytał mnie o warunki i o klimat, nim się zdecydował. Zachęcałem. Mieliśmy się spotkać, ale wiadomo - praca, życie, czas, którego zawsze jest za mało.

Odszedł.

Słyszałem, ale nie skojarzyłem nazwiska z nickiem. Nie wiedziałem, że robił ostatnio to, co sam miałem kiedyś robić w tej firmie. I prawie to samo, co robię teraz w innej. Nie zamieniając ze sobą słowa byliśmy naprawdę bliskimi sobie ludźmi. Żartowaliśmy nawet, że kiedyś na pewno będziemy pracować razem.

Nie będziemy.

Został blog i rss, który nie przyniesie już żadnej nowej wiadomości. Został serwis, który od dawna robi już ktoś inny. Zostały linki w blogrollu i awatar - był u mnie raptem kilka dni temu. Pewnie część z Was też go znała. Zostały jeszcze profile w serwisach społecznościowych, które pewnie długo będą komentowane, dodawane do znajomych i zapraszane na imprezy.

Ślady pozostawione w sieci.
Tylko tyle i aż tyle.

13 stycznia 2009

United Rule!

Notka nie tylko dla fanów piłki nożnej ;)

Jak pewnie wszyscy zainteresowani wiedzą, Manchester United pokonał wczoraj tych w niebieskich koszulkach 3:0. Nie, nie w Fifie na X-boxie - na Old Trafford :P


Tytułem uzupełnienia tego wydarzenia dwa okolicznościowe filmy wygrzebane w u2b. Pierwszy ma taki sam tytuł, jak niniejsza notka, a czego nie dopowiada tytuł, to wyjaśnia piękny w swojej prostocie tekst piosenki okolicznościowej:



Zastanawiam się, który fragment wpisać sobie do sygnaturki. Nim to jednak nastąpi, drugi z kolei filmik - w roli głównej Vinny Jones, który, nawiasem mówiąc, grał u tych w niebieskich:



Film, który zawsze uznawałem za reklamę okazał się nawiasem mówiąc fragmentem kinowego filmu "Eurotrip":



- zdaje się, że najlepszym i jedynym wartym uwagi, choć pewną nadzieję daje fakt, że Vinny Jones pojawia się w nim raz jeszcze:



A wracając do meczu, to jeśli ktoś ciekaw bramek, można je zobaczyć tu. Z tym, że nie tę najciekawszą, nieuznaną (przez najsłynniejszego sędziego w Polsce, Howarda Webba zresztą) (którego zresztą obserwuję ostatnio regularnie, gdyż sędziuje on większość szlagierów ligi angielskiej i robi to naprawdę dobrze), choć, jak pokazuje druga część tego filmu, właściwie nie do końca wiadomo, czy słusznie:



Oryginalne rozegranie nie pomogło, to trudno - strzelili z nakazanej przez Webba powtórki. To już można sobie obejrzeć tam, gdzie wskazałem.

And Chelsea who do you think you are
It's been 50 long years
It's gunna end in tears
You'll never be as big as Man United

10 stycznia 2009

Ka-boom!

Czas, gdy w Gazie wybuchają bomby, a w Warszawie pikietują fani obu stron konfliktu nie sprzyja publikowaniu takich materiałów. Z drugiej strony moja notka na temat filmów o wojnie w Iraku cieszyła się sporym zainteresowaniem i nieźle ustawiła się w Google, więc niejako z poczucia obowiązku wrzucam trailer filmu, który zapowiada się całkiem interesująco:



W lepszej jakości można go pobrać stąd.

04 stycznia 2009

Wyjaśnienie

Korzystając z chwili spokoju wróciłem do sprawy, którą w komentarzach pod jedną z ostatnich notek wypunktował Jarek Osowski. Rzeczywiście, wszystko wskazuje na to, że szukając "haka" na Janka Fusieckiego i Krzyśka Śmietanę trochę się zagalopowałem - nie przeoczyli oni tego, że o całej sprawie ich własna gazeta pisała już 6 lat temu. Przepraszam, że przypisałem Wam niedokładny risercz.

Co do meritum zdania jednak nie zmieniam. Ale tam już nie krytykuję nikogo personalnie, tylko całe nasze środowisko jako takie. Podtrzymuję stwierdzenie, że w wyścigu o newsa, który tak naprawdę interesuje głównie nas samych i z wyników którego rozliczają nas przełożeni, często gubimy z oczu nasz główny cel, jakim jest dostarczanie czytelnikom aktualnej i pełnej informacji o tym, co dzieje się w mieście.

To zjawisko poniekąd podważa tezę o tym, że konkurencja w danej dziedzinie zmusza wszystkich do podnoszenia jakości swojej oferty. W mediach, okazuje się, nie działa to tak prosto - coraz ostrzejsza konkurencja prowadzi do błyskawicznego obniżania standardów. I dotyczy to zarówno telewizji, papieru jak i internetu, bez rozstrzygania w tym miejscu, kogo najbardziej. Podział jest zresztą płynny, bo przecież i telewizje, i gazety mają swoje strony internetowe, więc nie od rzeczy jest traktowanie tego jako różnych aspektów jednego zjawiska.

W tym miejscu powinienem się chyba jakoś odnieść do toczącego się właśnie w mediach metasporu o zjawisko tabloidyzacji, który wywołał Piotr Pacewicz. Ale jakoś nie mogę się zebrać. Może dlatego, że na razie nie padają w nim żadne nowe stwierdzenia - nowe jest najwyżej to, że zaczęło się na ten temat pisać. Wcześniej dziennikarze mówili o tym raczej w prywatnych rozmowach, zwykle załamując ręce, ale nic poza tym. Z toczącej się teraz debaty też zresztą nic poza tym nie wynika - Jacek Żakowski proponuje, by integrować środowisko choćby wokół takich instytucji, jak nagrodza Dziennikarza Roku właśnie. Tylko jak w praktyce miałoby się to przełożyć na poprawę standardów?

Z wielu komentarzy na temat tego sporu najbrdziej spodobał mi się ten napisany przez Michała Ogórka, który z całą mocą obnażył jego jałowość. I może właśnie dlatego nie bardzo mam ochotę się przyłączać.

03 stycznia 2009

Geek ogląda kreskówkę

Rzecz o tym, jak ładnego macbooka połączyć z brzydkim pecetem. I dlaczego jednego można łatwo zepsuć, a drugiego łatwo naprawić. O tym tak naprawdę był ten film. Tylko nie wiem, co w tej interpretacji reprezentował karaluch?

Linuksa?

02 stycznia 2009

Brzydal

Już są. Wyjechały na tory, na razie testowo, niebawem już w normalnym ruchu. Brzydkie jak kupa, o czym piszą m.in. Jarek Osowski i Jurek Majewski.

Ale i tak cieszą, bo to co się dzieje rano w pociągach przekracza już podobno granice zdrowego rozsądku. Podobno, bo ja akurat do roboty nie jeżdżę metrem, a poza tym o 5 rano nie ma tłoku (ani korków). Podobnie jak o 22.

Szkoda, że estetyka nie została wzięta pod uwagę przy tym zakupie. Nie rozumiem, czemu wybrano wagony z innej epoki z doklejoną "gębą". No ale estetyka to potrzeba wyższego rzędu - pojawia się, gdy te bardziej przyziemne są zaspokojone. W tym przypadku nie ma więc wyboru - ilość poprzedzić musi jakość.

Dziś (piątek, 2 stycznia) w kraju

Nie przewidujemy ważniejszych wydarzeń.
Newsroom PAP

... i z czego tu zrobić serwis? ;)

30 grudnia 2008

No to po blogasku

Spostrzegawczy czytelnicy zauważą pewnie niebawem pewną zmianę na prawo od notek - mapkę zastąpił inny gadżet. Estetyka jest jaka jest, wyniki na razie nie imponują, ale wszystko jest jasne. Sprawiłem sobie świąteczny prezent, który za pewne na jakiś czas stanie się głównym pożeraczem resztek wolnego czasu. A to oznacza, że będę pisał jeszcze mniej i jeszcze bardziej nieregularnie.

Tyle tytułem parafialnego ostrzeżenia.

Co do mapki, to funkcja ta jest na razie w fazie zarodkowej i nie działa zbyt efektywnie - mimo, że o_geo_tagowałem kilkanaście notek wstecz, pojawiły się tam tylko ostatnie. To mnie zniechęciło. Jak zabawka z dostępnej tylko w bloggerowym drafcie stanie się normalną funkcjonalnością, to może do niej wrócimy, bo potencjał związany m.in. z jej prostotą widzę wielki. Mam nadzieję, że te tagi się gdzieś zapisały i chociaż to nie poszło na marne.

Tymczasem Państwo wybaczą,
Manchester United czeka, bym poprowadził go do zwycięstwa w lidze :)

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.