Wyjaśnienie
Korzystając z chwili spokoju wróciłem do sprawy, którą w komentarzach pod jedną z ostatnich notek wypunktował Jarek Osowski. Rzeczywiście, wszystko wskazuje na to, że szukając "haka" na Janka Fusieckiego i Krzyśka Śmietanę trochę się zagalopowałem - nie przeoczyli oni tego, że o całej sprawie ich własna gazeta pisała już 6 lat temu. Przepraszam, że przypisałem Wam niedokładny risercz.
Co do meritum zdania jednak nie zmieniam. Ale tam już nie krytykuję nikogo personalnie, tylko całe nasze środowisko jako takie. Podtrzymuję stwierdzenie, że w wyścigu o newsa, który tak naprawdę interesuje głównie nas samych i z wyników którego rozliczają nas przełożeni, często gubimy z oczu nasz główny cel, jakim jest dostarczanie czytelnikom aktualnej i pełnej informacji o tym, co dzieje się w mieście.
To zjawisko poniekąd podważa tezę o tym, że konkurencja w danej dziedzinie zmusza wszystkich do podnoszenia jakości swojej oferty. W mediach, okazuje się, nie działa to tak prosto - coraz ostrzejsza konkurencja prowadzi do błyskawicznego obniżania standardów. I dotyczy to zarówno telewizji, papieru jak i internetu, bez rozstrzygania w tym miejscu, kogo najbardziej. Podział jest zresztą płynny, bo przecież i telewizje, i gazety mają swoje strony internetowe, więc nie od rzeczy jest traktowanie tego jako różnych aspektów jednego zjawiska.
W tym miejscu powinienem się chyba jakoś odnieść do toczącego się właśnie w mediach metasporu o zjawisko tabloidyzacji, który wywołał Piotr Pacewicz. Ale jakoś nie mogę się zebrać. Może dlatego, że na razie nie padają w nim żadne nowe stwierdzenia - nowe jest najwyżej to, że zaczęło się na ten temat pisać. Wcześniej dziennikarze mówili o tym raczej w prywatnych rozmowach, zwykle załamując ręce, ale nic poza tym. Z toczącej się teraz debaty też zresztą nic poza tym nie wynika - Jacek Żakowski proponuje, by integrować środowisko choćby wokół takich instytucji, jak nagrodza Dziennikarza Roku właśnie. Tylko jak w praktyce miałoby się to przełożyć na poprawę standardów?
Z wielu komentarzy na temat tego sporu najbrdziej spodobał mi się ten napisany przez Michała Ogórka, który z całą mocą obnażył jego jałowość. I może właśnie dlatego nie bardzo mam ochotę się przyłączać.
Co do meritum zdania jednak nie zmieniam. Ale tam już nie krytykuję nikogo personalnie, tylko całe nasze środowisko jako takie. Podtrzymuję stwierdzenie, że w wyścigu o newsa, który tak naprawdę interesuje głównie nas samych i z wyników którego rozliczają nas przełożeni, często gubimy z oczu nasz główny cel, jakim jest dostarczanie czytelnikom aktualnej i pełnej informacji o tym, co dzieje się w mieście.
To zjawisko poniekąd podważa tezę o tym, że konkurencja w danej dziedzinie zmusza wszystkich do podnoszenia jakości swojej oferty. W mediach, okazuje się, nie działa to tak prosto - coraz ostrzejsza konkurencja prowadzi do błyskawicznego obniżania standardów. I dotyczy to zarówno telewizji, papieru jak i internetu, bez rozstrzygania w tym miejscu, kogo najbardziej. Podział jest zresztą płynny, bo przecież i telewizje, i gazety mają swoje strony internetowe, więc nie od rzeczy jest traktowanie tego jako różnych aspektów jednego zjawiska.
W tym miejscu powinienem się chyba jakoś odnieść do toczącego się właśnie w mediach metasporu o zjawisko tabloidyzacji, który wywołał Piotr Pacewicz. Ale jakoś nie mogę się zebrać. Może dlatego, że na razie nie padają w nim żadne nowe stwierdzenia - nowe jest najwyżej to, że zaczęło się na ten temat pisać. Wcześniej dziennikarze mówili o tym raczej w prywatnych rozmowach, zwykle załamując ręce, ale nic poza tym. Z toczącej się teraz debaty też zresztą nic poza tym nie wynika - Jacek Żakowski proponuje, by integrować środowisko choćby wokół takich instytucji, jak nagrodza Dziennikarza Roku właśnie. Tylko jak w praktyce miałoby się to przełożyć na poprawę standardów?
Z wielu komentarzy na temat tego sporu najbrdziej spodobał mi się ten napisany przez Michała Ogórka, który z całą mocą obnażył jego jałowość. I może właśnie dlatego nie bardzo mam ochotę się przyłączać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz