Nie dla cmoków, czopków i mondziołów
W zakamarkach twardego dysku znalazłem plik z kilkoma krótkimi recenzjami filmowymi, które jakoś nie trafiły wcześniej na blogaska. Będą jak znalazł, gdy zabraknie aktualności.
Włatcy móch. Ćmoki czopki i mondzioły, reż. Bartek Kędzierski, Polska 2009. "Włatcy móch" - jak wiele innych popkulturowych fenomenów - dzielą publiczność z grubsza na dwie części: tych, którzy kumają i tych, wymienionych w tytule. Tych drugich nic nie przekona, a tych pierwszych przekonywać nie trzeba. Miłośnicy serialu, do których się zaliczam, znajdą wszystko to, czego oczekują - dużą porcję dobrze znanego klimatu, niewyszukanych żartów, Czesia i kolegów oraz w ramach kinowego bonusu proporcjonalnie więcej postaci drugoplanowych - Zajkowskiego, Przekliniaka, Marcela czy Pułkownika. Dwaj ostatni w ogóle dają w tym filmie popis swoich ekstremalnych możliwości. No i mamy jeszcze fenomenalnego laryngologa z zatkanym nosem, postać niemal zupełnie nową, ale za to całkiem przebojową. Poza tym nie będzie tu nic nowego - to samo poczucie humoru, ten sam element kpiny z polskich realiów, te same głosy i ta sama animacja. I tak samo nierówny poziom, jak w serialu - po dobrym fragmencie przychodzi słabszy, po słabszym znów mocniejszy. W sumie półtorej godziny dobrej zabawy. No i puenta, która po pięciu sezonach całą bajkę zamyka. Oczywiście nie tak, żeby się nie dało odciąć od "Włatców" jeszcze jakiegoś kuponu, ale może nie trzeba będzie. Za kilka tygodni w telewizji będzie można zobaczyć nową kreskówkę Kędzierskiego - "Tysiąc złych uczynków"*.
* Kilka tygodni minęło, kreskówkę można było zobaczyć - niestety, nie daje rady. A tymczasem tu i ówdzie krążą nowe odcinki WM.
Włatcy móch. Ćmoki czopki i mondzioły, reż. Bartek Kędzierski, Polska 2009. "Włatcy móch" - jak wiele innych popkulturowych fenomenów - dzielą publiczność z grubsza na dwie części: tych, którzy kumają i tych, wymienionych w tytule. Tych drugich nic nie przekona, a tych pierwszych przekonywać nie trzeba. Miłośnicy serialu, do których się zaliczam, znajdą wszystko to, czego oczekują - dużą porcję dobrze znanego klimatu, niewyszukanych żartów, Czesia i kolegów oraz w ramach kinowego bonusu proporcjonalnie więcej postaci drugoplanowych - Zajkowskiego, Przekliniaka, Marcela czy Pułkownika. Dwaj ostatni w ogóle dają w tym filmie popis swoich ekstremalnych możliwości. No i mamy jeszcze fenomenalnego laryngologa z zatkanym nosem, postać niemal zupełnie nową, ale za to całkiem przebojową. Poza tym nie będzie tu nic nowego - to samo poczucie humoru, ten sam element kpiny z polskich realiów, te same głosy i ta sama animacja. I tak samo nierówny poziom, jak w serialu - po dobrym fragmencie przychodzi słabszy, po słabszym znów mocniejszy. W sumie półtorej godziny dobrej zabawy. No i puenta, która po pięciu sezonach całą bajkę zamyka. Oczywiście nie tak, żeby się nie dało odciąć od "Włatców" jeszcze jakiegoś kuponu, ale może nie trzeba będzie. Za kilka tygodni w telewizji będzie można zobaczyć nową kreskówkę Kędzierskiego - "Tysiąc złych uczynków"*.
* Kilka tygodni minęło, kreskówkę można było zobaczyć - niestety, nie daje rady. A tymczasem tu i ówdzie krążą nowe odcinki WM.
jako fanatyk Włatców czekałem z niecierpliwością (na film, nie na recenzję ;-) , doczekałem się i sie nie zawiodłem. Bałem sie trochę czy to "chwyci" w wersji kinowej, czy to nie będzie po prostu długaśny oddcinek, ale obawy okazały się zbędne – jest fabuła i to z pomyślunkiem, jest napięcie (no może się troszkę zagalopowałem), są nowe wątki i postacie, jest niegrzecznie (vide żarty z chińskiej republiki) i jest śmiesznie. Fakt, że momentami nierówno, ale kiedyś trzeba odpocząć od śmiechu. Ogólnie WYPAS
OdpowiedzUsuńI całe szczęście nowych odcinków przybywa.