Herbata stygnie, zapada zmrok, a pod piórem ciągle nic...
Rano poniechałem tego wpisu, bo mi się wydał jakiś strasznie infantylny i zbyt blogaskowy, ale widzę że w taką pogodę nie tylko mnie nachodzą herbaciane refleksję, więc przyłączę się do trendu.
Pogoda jaka jest - każdy widzi. Czyja to wina? Oczywiście układu:
Pogoda jaka jest - każdy widzi. Czyja to wina? Oczywiście układu:
Dobrze, że nawet tego człowieka stać czasem na odrobinę dystansu. Szkoda, że inne sygnały płynące z MEN nie dają powodów do uśmiechu, ale to zostawmy. Szkoda nawet linkować. Wróćmy do herbaty. Przeczytałem właśnie, co na ten temat napisał Robert Danieluk.
Ja w pracy nie pijam herbaty, tylko błoto. Błoto to taka niezbyt droga kawa, która w swej szczodrości funduje nam pracodawca. Zrobienie dzbanka tego jest porannym rytuałem dyżurnego pismaka. Potem jeszcze dwa, trzy, czasem cztery kubły błota schodzą przez dzień. Pijamy to pasjami wespół z "Kulturą", która ma nieszczęście siedzieć koło nas.
Herbaty w pracy nie piję - to zawsze był dla mnie domowy rytuał. A dziś rano nosiło mnie, by napisać, jak on dziś wygląda. Otóż wygląda tak, że gdy wracam do domu, to na biurku stoi herbata. Zimna, ta która nie zdążyła wystygnąć rano, nim wyszedłem. Wylewam ją do zlewu i zaparzam nową. Rano stoi zimna na biurku, bo wieczorem zasnąłem, zanim wystygła.
Zimna herbata dobrze oddaje mój nastrój. Ale dziś pierwszy dzień wiosny i nawet zdążyłem wypić kubek ciepłej herbaty. Od razu mi lepiej :)
Dzięki raz jeszcze :-)
OdpowiedzUsuńZresztą nadal nie otrzymałem wyjaśnień od redakcji on-line dziennika a rozmawiałem z nimi wczoraj rano.
A chciałbym to wyjaśnić.
DZIĘKI!
Przykro mi. Niestety - a może to i lepiej - moja redakcja ma z redakcją portalu niewiele wspólnego, więc więcej chyba nie będę mógł zrobić.
OdpowiedzUsuń