"Nie będzie wieżowców na Towarowej" - donosi piątkowa "Gazeta Stołeczna". Miasto zaakceptowało projekt miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla obszaru Towarowa-Okopowa poważając tym samym szereg własnych decyzji i deklaracji. Projekt planu obejmuje wąski pas miasta ciągnący się wzdłuż ulicy Towarowej i dalej Okopowej od ulicy Kasprzaka aż do Powązkowskiej. Szerokość tego pasa w rejonie, o którym chcę napisać, wyznaczają ulice Karolkowa i Wronia. Słowem zachodnia część poprzemysłowej Woli. To obszar oddalony od ścisłego centrum o dwie stacje planowanej w tym rejonie II linii metra. Obszar, o którym w toczącej się od lat debacie o perspektywach rozwoju Warszawy mówi się zwykle, że jest naturalną rezerwą dzisiejszego Śródmieścia.
Nie wynika z tego oczywiście jeszcze, że cały powinien zostać zabudowany wieżowcami. Przyjmuję argumenty twórców planu, architektów z miejskiego Biura Planowania Rozwoju Warszawy - wieżowce mają swoje wady i koszta urbanistyczne, a ich lokalizacja powinna byś sensownie rozplanowana. Niejednokrotnie, jeszcze na łamach "Dziennika" apelowałem o to komentując decyzje władz miasta. Taki wydźwięk miała też debata, którą zorganizowaliśmy - Radek Górecki, ówczesny szef dziennikowego dodatku "Nieruchomości" i ja - wspólnie z Muzeum Powstania Warszawskiego.
– Na dzisiaj mamy złożonych kilkadziesiąt wniosków o warunki zabudowy. Są to głównie budynki wzdłuż ulicy Towarowej, która ma wszelkie predyspozycje, by mogły tam stanąć
wieżowce, które rzeczywiście będą przekraczały wysokość 160, 180 czy nawet 200 metrów – mówił wtedy wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz.
Warto też przypomnieć, że prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz od początku kadencji przekonywała, że wieżowce są symbolem silnej i nowoczesnej gospodarki. Mówiła też, że miasto musi piąć się w górę.
Czy tak jest w istocie, to osobna sprawa - ważne, że miasto przez pierwsze dwa lata rządów jej ekipy na każdym kroku zachęcało deweloperów do projektowania wysoko i zapewniało, że nie będzie tych projektów ograniczać. Takie deklaracje padły mi.in. na międzynarodowych targach w Cannes. O tym, że Warszawa reklamowana była jako miejsce przyjazne inwestorom nie wspominając.
Co stało się z tymi planami? Co były warte te deklaracje? Wstępny ogląd planu (dostępnego np. na
stronie warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich) dokonany przez Michała Wojtczuka z "Gazety Stołecznej" wskazuje, że w najgorszej bodaj sytuacji znalazła Irlandzka Grupa Deweloperska. Firma ta od kilku lat planowała budowę 26-piętrowego apartamentowca u zbiegu Grzybowskiej i Towarowej. Jako że teren nie był objęty planem, uzyskała na swój projekt decyzję o warunkach zabudowy, która z formalnego punktu widzenia jest równoważna z ustaleniami planu. W oparciu o tę decyzję przygotowała projekt (pracowała nad nim pracownia SOM, w Warszawie znana m.in. z projektu jednego z najpiękniejszych wieżowców - Rondo1). W tym samym czasie BPRW na zlecenie miasta pracowało nad planem obejmującym tę działkę. Jak gdyby nigdy nic podważono w nim ustalenia zapisane w warunkach zabudowy dla projektu, który jest niemal gotowy (nie mam aktualnej wiedzy, czy IGD złożyła już wniosek o pozwolenie na budowę, ale na pewno była blisko). Listę innych odrzuconych koncepcji można znaleźć na łamach "Stołka".
Ratusz podważył więc nie tylko własne deklaracje, ale też własne decyzje administracyjne. Ot tak, po prostu, posiłkując się argumentem autora planu, że miasto nie jest poduszką do wbijania 150-metrowych szpilek. Można się oczywiście spierać, czy dyrektor BPRW Jan Rutkiewicz ma rację mówiąc, że wieżowce niszczą miasto, ale czy z pomocą takiego argumentu można stawiać inwestora w tak absurdalnej sytuacji: zamiast 26 pięter zezwalać mu na 5? I czy można tak radykalnie zmieniać zdanie bez żadnej publicznej dyskusji? Czy projekt planu opiniowała rada urbanistyczna przy prezdencie miasta, powołana przecież właśnie przez Hannę Gronkiewicz-Waltz?
Co ciekawe, dosłownie po drugiej stronie ulicy względem inwestycji IGD jest działka - także objęta tym samym projektem planu - należąca do jednego z największych warszawskich deweloperów, belgijskiej firmy Ghelamco. To ta, na której do niedawna stały zakłady WZGraf. W tym miejscu stanąć miał m.in. wieżowiec Warsaw Spire, planowany na 220-metrów, a nieoficjalnie mówiło się, że deweloper chciałby zbudować tam jeszcze dwa wysokie budynki. I proszę bardzo: projekt planu w obszarze tej działki (teren 3.5.e) dopuszcza budowę trzech 180-metrowych szpilek. Łaska planistów i ratusza na pstrym koniu jeździ.
Ciekawostką zapisaną w planie jest jeszcze jedna dominanta - 100-metrowy wieżowiec na rogu Kasprzaka i Towarowej, na przedpolu biurowca banku BPH. O dwóch innych wysokościowcach wpisanych do planu wspomina "Gazeta Stołeczna" - to 140-metrowa wieża w północno-wschodnim narożniku skrzyżowania Towarowej z al. Solidarności oraz 150-metrowa w obrębie serka wolskiego. Z wartych odnotowania szczegółów: projektanci planu nie zapomnieli o linii tramwajowej do Muzeum Powstania Warszawskiego. Na przyokopowej przewidziano jeden tor.
Projekt planu jest już po tzw. wyłożeniu, a informacja, że miasto go przyjęło to także potwierdzenie, że droga do wszelkich odwołań jest już zamknięta, choć muszę przyznać, że bardzo mnie ciekawi, czy najbardziej poszkodowani właściciele działek nie będą jeszcze szukać sposobów odwołania się od tych decyzji. Nie jestem pewien, czy mogą szukać pomocy w sądzie - jeśli tak, to bardzo mnie ciekawi, ile jeszcze poczekamy na ten plan. Spore wiadro populizmu wyleje się pewnie na jego zapisy także przy okazji głosowania na sesji Rady Warszawy, która takie dokumenty przyjmuje jako ostatnia.
Wizualizacje:apartamentowiec IGD - materiały inwestoraWarsaw Spire, Ghelamco - wiezowce.blox.plArtykuł opublikowany wcześniej w portalu tvnwarszawa.pl