Stolec na Obwoźnej*
Moją uwagę zwróciła powtarzająca się opinia, wyrażona zresztą na antenie TVN 24 przez jednego z organizatorów kontrmanifestacji: żal do policji za to, że "pozwoliła" czy wręcz "zrobiła wszystko", a nawet "chroniła" narodowców idących na plac Na Rozdrożu i "pomogła im znaleźć alternatywną trasę". Krótko mówiąc, "broniła faszystów".
Nie dziwi mnie, gdy mówią tak anarchiści - im z policją nigdy nie jest i nie będzie po drodze. Taka karma. Zaskakuje mnie, gdy mówią to ludzie mieniący się na co dzień świadomymi obywatelami i atakujący narodowców jak formację antysystemową. Bo jakkolwiek daleko mi do ONR, to bardziej od ich karykaturalnego marszu niepokoi mnie łatwość, z jaką obywatele sięgać chcą po urzędowe zakazy i policyjne pałki w ideologicznym bądź co bądź sporze.
Znamienne, że ten żal wyrażają także osoby, które kilka lat temu krytykowały ówczesną władzę za wykorzystywanie służb w politycznej walce, ograniczanie swobody światopoglądowej czy wręcz oskarżały o zagrażanie demokracji. Nie dostrzegają jednak tej sprzeczności, ani kryjących się za nią zagrożeń - widzą je natomiast w garstce groteskowych oszołomów.
Nie chcę przez to powiedzieć, że słowo "demokracja" zamyka dyskusję - jest oczywiście wiele argumentów za tym, by walczyć z nacjonalistyczną ideologią. Ale wywrotowe organizacje prezentujące skrajne poglądy były dziś po obu stronach barykady. Jedni i drudzy manifestowali legalnie.
Jasne; nie jest fajnie pójść na manifestację przeciwko "złu" i dostać w nagrodę nie kolorowy gwizdek od "Gazety Wyborczej", tylko pałę na plecy lub przymusowy odpoczynek w policyjnej budzie. Ale taka jest logika ulicznego protestu i kto nie chce jej zaakceptować, ten mimo namów redaktora Blumsztajna zostaje w domu.
Policja nie jest od rozstrzygania tego, czy rację ma ten w szaliku Polonii czy ten w koszulce Legii. Czy ten wyznający ideologię narodową, czy ten przeciwny jakiejkolwiek ideologii. Jest od dbania o to, by jedni z drugimi, skoro już wylegli na plac Zamkowy, wyrządzili jak najmniejsze szkody sobie nawzajem, osobom postronnym i miastu.
Z tego punktu widzenia marsz był legalny, a siedzenie na ulicach Powiśla już nie. Policja zrobiła zaś to, co do niej należało - rozdzieliła jednych od drugich nie dopuszczając do prawdziwej zadymy, dzięki czemu będę mógł chyba wyjść z pracy zgodnie z planem. Kto wybrał drogę obywatelskiego nieposłuszeństwa, musi się liczyć ze spóźnieniem na kolację.
* Tytuł notki zaczerpnąłem ze strony Centrum Informacji Anarchistycznej. Na dowód mam screena (thnx to Kuba):