Biegacze w korkach
fot. roody102.pl |
Ale są takie imprezy, które z różnych powodów mnie irytują. Kryterium ulicy Karowej w rajdzie Barbórki martwi mnie zawsze, bo boję się, że ktoś rozwali odremontowany wiadukt Markiewicza. Drażnią mnie też imprezy źle zorganizowane - i do grupy tych ostatnich dołączyła dziś "Biegnij Warszawo". Ciała dali organizatorzy, w tym m.in. miasto Warszawa, ale też uczestnicy.
Godzina 13.30, niedziela. Zwykle na warszawskich ulicach nie jest to czas utrudnień. Dziś w korku stało wszystko - przede wszystkim Powiśle, ale też Śródmieście, cała Wisłostrada, a nawet Trasa Toruńska. W tych korkach stały też miejskie autobusy, jeżdżące improwizowanymi objazdami, które w ogóle nie były przygotowane.
A w tych autobusach wściekli ludzie, którzy chcieli na przykład dojechać do Łazienek, by skorzystać z faktu, że pogoda postanowiła podarować nam ostatnią pewnie w tym roku słoneczną niedzielę Ja to ja - wysiadłem, zrobiłem kilka zdjęć korka na Książęcej i spacerem ruszyłem do pracy. W sumie nawet się ucieszyłem, że mam okazję z tej pogody skorzystać, nim utknę w biurze do wieczora.
Ale podejrzewam, że mało kto jest równie odporny - większość jest dziś pewnie wściekła na biegaczy, masowe imprezy i w ogóle na wszystko. I tak impreza, która mogłaby i powinna być wspólną zabawą, atrakcją i elementem i promocji miasta oraz zdrowego trybu życia, odnosi dokładnie odwrotny efekt.
A wystarczyłoby przecież ustawić znaki, wytyczyć objazdy, zarezerwować niektóre ulice tylko dla autobusów, jak to się robi choćby 1 listopada. Okazuje się jednak, że winę za ten bałagan ponoszą nie tylko organizatorzy, ale też sami uczestnicy - idąc wzdłuż korka na Rozbrat z pewnym rozbawieniem zauważyłem, że w 2/3 samochodów siedzą osoby w zielonych koszulkach uczestników biegu. Nie mając do dyspozycji żadnego zaplecza, przyjechali samochodami, które służyły im także za szatnie. A po biegu utknęli w korku, który sami sobie zafundowali w ciągu paru minut blokując całe Powiśle i nie tylko. Pogratulować!
fot. roody102.pl |