Miasta wdzięk to miasta dźwięk
Nie mam ostatnio najlepszego humoru i prawdę mówiąc byłem niemal pewien, że ta płyta przegra z nastrojem. A jednak siła reggae jest potężna - debiut legendy, Juniora Stressa "urywa dupę", jak to z wrodzoną subtelnością i niezwykłą trafnością ocenił mój brat ;)
Kim dla sceny reggae jest Junior Stress najlepiej tłumaczy ostatni kawałek na "L.S.M." - w "Sound System" gościnnie udziela się "kilkunastu ze stu", śmietanka polskiej scen reggae, dancehall i ragamuffin. Nie byłoby ich tu, gdyby wcześniej Junior Stress nie wystąpił na kilkunastu czy może nawet kilkudziesięciu albumach ze swoimi featuringami. Ale nie byłoby ich też, gdyby nie wszechobecna w jego muzyce pozytywna wibracja, szacunek i miłość, którą w rzeczonym kawałku ilustrują wersy, w których przedstawia swoich gości. "Mistrz Pablopavo" i "Mariola, Królowa dancehalla" musieli być wzruszeni.
A jednak debiutancka płyta wszechobecnego Juniora Stressa "wciąż była nienagrana". Właśnie doczekała się premiery - w idealnym momencie, po długiej, nędznej zimie pojawia się na rynku płyta tak gorąca, że można odnieść wrażenie, że to dzięki niej w Polsce skoczyła temperatura. Nie jest całkiem równa, niektóre - szczególnie wolne kawałki - nie mają tej energii, ale gdy Junior rozpędza swoje rymy w takich kawałkach, jak "Miasta wdzięk", to nie ma zmiłuj.
Zawiodą się pewnie ci, którzy Juniora kojarzą jako muzyka politycznie zaangażowanego, natrząsającego się z braci Kaczyńskich. Polityki na płycie prawie nie ma. Po IV RP został tylko znany już wcześniej z epki dodanej do Free Colours kawałek "Nie po to by łapać słońce". Ale ci, którym podchodził na pewno nie będą zawiedzeni płytą.
Kim dla sceny reggae jest Junior Stress najlepiej tłumaczy ostatni kawałek na "L.S.M." - w "Sound System" gościnnie udziela się "kilkunastu ze stu", śmietanka polskiej scen reggae, dancehall i ragamuffin. Nie byłoby ich tu, gdyby wcześniej Junior Stress nie wystąpił na kilkunastu czy może nawet kilkudziesięciu albumach ze swoimi featuringami. Ale nie byłoby ich też, gdyby nie wszechobecna w jego muzyce pozytywna wibracja, szacunek i miłość, którą w rzeczonym kawałku ilustrują wersy, w których przedstawia swoich gości. "Mistrz Pablopavo" i "Mariola, Królowa dancehalla" musieli być wzruszeni.
A jednak debiutancka płyta wszechobecnego Juniora Stressa "wciąż była nienagrana". Właśnie doczekała się premiery - w idealnym momencie, po długiej, nędznej zimie pojawia się na rynku płyta tak gorąca, że można odnieść wrażenie, że to dzięki niej w Polsce skoczyła temperatura. Nie jest całkiem równa, niektóre - szczególnie wolne kawałki - nie mają tej energii, ale gdy Junior rozpędza swoje rymy w takich kawałkach, jak "Miasta wdzięk", to nie ma zmiłuj.
Zawiodą się pewnie ci, którzy Juniora kojarzą jako muzyka politycznie zaangażowanego, natrząsającego się z braci Kaczyńskich. Polityki na płycie prawie nie ma. Po IV RP został tylko znany już wcześniej z epki dodanej do Free Colours kawałek "Nie po to by łapać słońce". Ale ci, którym podchodził na pewno nie będą zawiedzeni płytą.
Junior Stress - L.S.M.
Karrot, 2009
Karrot, 2009