15 października 2007

Od frontu: 15.10.2007

Oj, zadziało się dziś na rynku gazet codziennych. Trudno się oprzeć i nie skomentować nowości - a zatem, nawiązując do sprawdzonego wzorca, czyli bloga Tomasza Kuzi z ŻW, pastwić się dziś będę nad wydaniami dwóch nowych - jednej mniej, drugiej bardziej - ogólnokrajowych gazet.

Zaznaczam, że nie będę się natomiast pastwił nad "Dziennikiem", wychodząc z założenia że brudy prać się powinno we własnym domu, a nie na forum publicznym ;) "Gazety" też szczegółowo oceniać nie będę, bo nie przeszła dziś żadnej zmiany. Ale że od porównań nie ucieknę, to dwa słowa o tych layoutach napiszę.

"Dziennik". Gdy zobaczyłem zerowe numery zaskoczyło mnie przede wszystkim bogactwo kolorów i nieznana mi wcześniej dbałość o kompozycję i estetykę. Dbałość idąca czasem zbyt daleko, odbywająca się kosztem jednego tematu, innemu oddająca zbyt wiele miejsca. Z czasem layout trochę się rozluźnił, a i my się w nim lepiej czujemy i poruszamy. Umiemy się wpasować i tam, gdzie to możliwe, skorzystać z możliwości, które oferuje. Uważam, że jest dobry, czytelny i godzi dwie rzeczy - dużą ilość treści na jednej kolumnie z przejrzystością. Przywykłem nawet do siedmiu wąziutkich szpalt (rzadko występujących akurat na jedynce).

"Gazeta" zmieniła wygląd tuż przed naszym wejściem na rynek, czerpiąc żywcem z tego, co wcześniej testowano w "Nowym Dniu" i z tego, czego spodziewano się po "Dzienniku" (np. długie, informacyjne tytuły). Z początku nowy wygląd był męczący - dziś opatrzył się i przyjął. Jedyne, czego wciąż nie mogę zrozumieć to brzydkie inforgrafiki. Tym bardziej, że kiedyś bywały naprawdę świetne. A dziś szpecą kolumny. Widać to dobrze przy zestawieniu wyborczych jedynek z dnia dzisiejszego.

Przejdźmy jednak do nowości. Dziennik "Polska. The Times". Oczekiwany na razie chyba tylko przez branżę - co krok ze zdziwieniem odkrywałem w ostatnich dniach, że prawie nikt nie wie o tym, że pojawi sie w poniedziałek. Kampania dopiero rusza - z jakim skutkiem, to się okaże. Ja szczerze trzymam kciuki za każdą nową gazetę, bo konkurencja może wyjść wszystkim na zdrowie.

Na pierwszy rzut oka oferta jest bogata - dwa dodatki i kolorowy magazyn wrzucone do głównego grzbietu, który też jest sążnisty. Wygodny format. To ewidentne zalety. Zresztą to akurat łączy obie dzisiejsze bohaterki - to kawał gazety, nie lekka broszurka, jaką powoli stał się "Dziennik" (z wyjątkiem wtorków, gdy wydajemy grubsze od głównego grzbietu "Nieruchomości"). To może nie jest najważniejsze, ale jednak gruba gazeta z dodatkami budzi większy szacunek i nic dziwnego, że "Polska" zajęła dziś miejsce "Dziennika" na półce z najpopularniejszymi gazetami.

Kompletną porażką okazał się dziś druk - pierwszy numer wygląda po prostu fatalnie, brudzi ręce i ubranie, odrzuca. Ktoś chyba będzie musiał za to beknąć, bo taka wtopa w pierwszym numerze może "Polskę" sporo kosztować. W całym numerze nie ma jednego ostrego zdjęcia, a wszystkie "główki" poddane działaniu jakiegoś filtra stały się kompletnie nieczytelne. Co ciekawe, ostro wyszły reklamy.

Zdjęcie nie jest dobrane tendencyjnie - pożyczyłem je z odfrontu.zw.com.pl, bo na stronie "Polski" na razie skanów okładek nie ma. W ogóle na razie jest tam niewiele. Co ciekawe - nowy dziennik ma swój profil na YouTube. Wracajmy jednak na papier - ta jedynka zawodzi. Zbyt wiele światła i elementów dodatkowych, zajawka sportu wygląda jak banner reklamowy na stronie WWW - to powoduje, że nie ma miejsca na treść. Gazeta musi mieć na jedynce mocny tytuł - "Polska" go nie ma. Choć od tej reguły zdarzają się udane wyjątki, o czym niżej. W przypadku pierwszego numeru "Polski" efekt pogłębił dobór tematu - żaden to news, że uczniowie ładują koks w tej czy innej postaci, nic się takiego ostatnio nie wydarzyło, by robić z tego "czoło".

Tyle faktów. A subiektywnie? Podoba mi się to, że na każdej kolumnie jest jeden główny materiał i nie ma wątpliwości, który to. W "Dzienniku" ten błąd zdarza się niestety często - czołówki potrafią zginąć między ramkami i sidebarami. W "Gazecie", szczególnie na lokalnych stronach, też czasem nie do końca wiadomo, co jest ważne, a co mniej - są takie kolumny, które wyglądają jak magazyn krótkich tekstów, których nie było gdzie wstawić. Tu gradacja jest jasna i, co ważniejsze, celna - szczególnie na warszawskich kolumnach dobór tematów wydał mi się bardzo sensowny. Rzeczy ważne trafiły na czołówki, mniejsze na podwały, a małe na sidebary - tak, jak powinno być. Mam - pozytywne - wrażenie, że na tych stronach jest co czytać i że jest tego sporo. Choć większość tematów to newsy z piątku, wybaczamy to, bo robienie gazety, której jeszcze nie ma naprawdę nie jest proste.

Nie podobają mi się czcionki tytułów. Wyglądają jak z wzięte z komputerowego edytora tekstu, a przez to całość trąci gazetką szkolną składaną na domowym komputerze. Tak nie jest, ale z daleka trochę tak wygląda. Nie rozumiem też braku wyróżnionych leadów w tekstach - w niektórych są wyimki, ale prawdziwych leadów brak. Choć może to jest jakiś sposób na zmuszenie czytelnika do większej uwagi, zamiast ślizgania się wzrokiem po pogrubionych fragmentach tekstów?

Reszta głównego grzbietu wypada słabiej od stron lokalnych - nie trafiłem na żadną porywającą czołówkę i, co gorsza, nie zobaczyłem żadnego zdjęcia z dnia. Gazeta wygląda trochę jak tygodnik - fotki są głównie ponadczasowe. Ale to znów można jeszcze zrzucić na karb pierwszego numeru. Gorzej, że i tekstowo "Polska" nie powala. A redakcyjnie wydaje się być bliska gazetom takim, jak rozdawane z darmo "Metro", niż konkurencją dla dzienników opinii. Co absolutnie nie jest krytyką - choć na pewno pewnym zaskoczeniem.

Podoba mi się obiecujący dział "Zbliżenia" - jeśli codziennie będzie tam porcja tak różnorodnych treści, w tym przedruków z "Timesa", to bez wątpienia będzie się na czym zatrzymać, a to akurat lubię w codziennych gazetach. W metrze wolę czytać jeden długi tekst, nawet na temat daleki od moich codziennych zainteresowań, niż wiadomości, które mam w sieci i telewizji niemal non-stop.

Dodatek wyborczy i o pracy - layoutowo podobnie, a treść nie zatrzymała mojej uwagi na dłużej, choć podoba mi się to, że codzienna gazeta ma dwie kolumny miejsca na fotoreportaż. Tego brakuje w "Dzienniku", który czasem zabija ciężkimi, dwukolumnowymi analizami i esejami, nie do przejścia przy porannej kawie.

Rozbudowany sport w moim odczuciu porównywalny z "Gazetą" i "Dziennikiem" - te wiadomości czytam akurat wyłącznie w sieci. Liczyłem na pierwszą gazetę, która będzie ciekawie pisać o gospodarce - na razie widzę dość schematyczne podejście. Podobnie z kulturą - niczego nowego tu nie dostaję. Podobnie dodatek dla facetów jakoś mnie nie przekonał, choć przyznam, że tylko go przekartkowałem, skupiając się na ocenie głównego grzbietu.

Ogólna ocena w skali szkolnej to mocna czwórka. Z uwzględnieniem tego, że to pierwszy numer i debiutant ma prawo do taryfy ulgowej.

Drugą nowością jest mała "Rzeczpospolita". To wręcz rewolucja. I to udana! Cóż - nie będę oryginalny, wielkiej płachty Rzepy czytać się po prostu nie dało - kiedyś na wykładach, teraz w tramwaju, nawet na biurku ciężko ją rozłożyć, jeśli nie ma się deski kreślarskiej i nie chce się mieć kawy pod ręką. I choć ten format budził szacunek, był docenianym na świecie wyznacznikiem prawdziwie konserwatywnej gazety, to zmiana musiała nadejść. I nadeszła - w dodatku mocna, bo formatem jest tabloid, czyli coś ciut mniejszego od "Dziennika" i "Gazety".

Siłę tego layoutu pokazuje dzisiejsza jedynka - jak to "Rz" bywa otwarcie jest z samodzielnego zdjęcia, a czołówka - z ekonomii. I to się broni, nawet jeśli zdjęcie nie jest szokujące, a tekst porywający (słusznie zauważa Tomasz Kuzia - tanieją, owszem, ale ta korekta jest marginalna i przełomowego spadku nikt się nie spodziewa. Mimo to ja uważam, że wybór się broni).

Poza tym czepiać się można właściwie tylko detali - niektóre podziału wykonane strasznie grubymi liniami, niektóre ogłoszenie z kolei zbyt łatwo zlewają się z tekstami. Ale poza tym - layout jest po prostu mistrzowski. Precyzyjny, klarowny, jasny, stonowany - przyciąga oczy i zachęca do czytania. Mimo, że z pozoru brak nowej Rzepie kilku zalet, które podkreślałem pisząc o "Polsce", to jednak efekt końcowy odsadza konkurencję. I choć nadal uważam, że "Dziennik" mógłby z tym layoutem konkurować, to chylę czoła przed finezją, z jaką zmniejszono "Rzeczpospolitą" zachowując wszystkie zalety poprzedniego wyglądu.

W skali szkolnej "Rzeczpospolita" dostaje szóstkę, bo wyróżniła się na tle "klasy".

A w klasyfikacji indywidualne dyrektor artystyczny "Rz", Bartek Krzyżaniak-Gumowski pokonał, ba, zdeklasował moim zdaniem, światowego guru layoutów Neville'a Brody'ego, który tworzył layout "Polski".

--------------------------------{ edit: 16.10.2007, 08:16}--------------------------------

Tym razem skan "jedynki" Polski pożyczony od Krzysztofa Urbanowicza z Media Cafe, już w lepszej rozdzielczości. I link do nowej notki na ten sam temat przy okazji.

Inni na ten sam temat:

12 października 2007

Piosenka o sanepidzie

Autor tego wiekopomnego dzieła chce pozostać anonimowy. Cóż, takie czasy. Trzeba wszak przyznać, że pojechał po bandzie.



Czapki z głów! :)

11 października 2007

Wywiad z Vavamuffin

Zrobiliśmy (kolega i ja, nie żebym już o sobie w liczbie mnogiej mówił) wywiad z Gorgiem i Pablopavo z zespołu Vavamuffin. I chyba nawet nam się udał. Na stronie naszego periodyku nie ma go oczywiście, co uniemożliwia łatwy lans. Ale znalazła się dobra dusza, która go zdigitalizowała w formie umożliwiającej lekturę.

To podlinkuję.

A niebawem w sklepach pojawi się nowa płyta, którą mieliśmy okazję przesłuchać. Jest fajna. Nie tak przebojowa, jak pierwsza, ale bardzo miła dla ucha. Będzie się można o tym przekonać pod koniec miesiąca, m.in. na koncercie w warszawskim klubie Palladium, 23 października.


Polska na koksie 2

Z pozoru błahe pytanie "dlaczego dzieje się tak, że dzieje się tak, jak się dzieje?" nabiera w polskich warunkach zupełnie nowego sensu - ledwo człowiek sobie na nie odpowie wydarzenia kolejnych minut przekonują go, że znów się pomylił. Tak więc pewnie myśl moja zdezaktualizuje się szybciej, niż ją opublikuję.

Jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy po tym, jak suka wygrała proces sądowy w trybie wyborczym, a tu okazało się, że dołączył do niej samiec o imieniu Pip. Nie inaczej. Wzmocniony tym sposobem marszałek Dorn popełnił zaś z samego rana - na łamach prasy, lecz w ramach płatnych ogłoszeń - list do wykształciuchów, po lekturze którego padło kluczowe pytanie - co oni biorą (i gdzie można to kupić!)?. Mają być kolejne listy - do złodziei, do rozsądnych, do Koryntian...

Z listu apostoła Dorna do Wykształciuchów...

Wieczorem okazało się jednak, że to wszystko mały... Pipuś? Lada dzień pierwszą osobą w kraju może się bowiem okazać szef najsilniejszej agencji rządowej w Polsce, dotychczas działającej w kompletnym przyczajeniu służby specjalnej - główny inspektor sanitarny.

Bo jeśli prawdą jest, że Kwaśniewskiemu grozi kwarantanna (która też ma zresztą dać odpowiedź na pytanie, co on brał) i ludziom, którzy mieli z nim ostatnio styczność, to może się niebawem okazać, że w izolatkach siedzą wszyscy, włącznie z premierem i prezydentem (ten ostatni miał styczność pośrednią, przez tego wcześniejszego, który się z zarażonym filipińskim wirusem zetkną osobiście w studiu telewizyjnym).

Sytuacja robi się poważna. Ale nie na tyle, by nie dało się z niej wybrnąć. Sprawa jest prosta - 21 października trzeba tylko wybrać tych, którzy wydają się chorzy na tę samą chorobę (co nie jest trudne, biorąc pod uwagę, że w Polsce prawie wszyscy zdają się mieć tę filipińską przypadłość, którą były prezydent, o czym pisałem przy okazji poprzedniego ataku wirusa - na kogo byśmy nie zagłosowali, większość wybranych będzie chora). Następnie wywiezie się ich na Wiejską i zamknie wespół na terenie parlamentu razem z suką i Pipem. I wtedy, za radą samego marszałka Dorna, teren trzeba będzie tylko ogrodzić niepostrzeżenie dla trapionych wirusem posłów odwracając ostre zakończenia sztachet do wewnątrz.

Władze przejmie sanepid, a tych będziemy mieć na cztery lata z głowy. Alternatywą jest też wysłanie ich wszystkich do zwolnionego właśnie klasztoru w Kazimierzu Dolnym. Co będzie stał pusty?

I tak sobie dywagowaliśmy do wieczora aż przyszło olśnienie. Wiadomo, co oni biorą! Przecież kilka miesięcy temu aresztowano pracownika kancelarii prezydenta, który wziął był nabył kilo koksu. Słuszna ilość stanowić za pewne miała zapas na całą kadencję, która ni stąd ni zowąd skróciła się o połowę i teraz trzeba to wszystko zeżreć. Siedzą więc po kątach, ładują koks, piszą listy i generalnie wiele by to wyjaśniało...

I nawet się z Kwaśniewskim podzielili, tyle tego mają.

--------------------------------------------{ edit: 12.10.2007, 01:16}--------------------------------------------

Inne wykształciuchy na ten temat:
--------------------------------------------{ edit: 12.10.2007, 13:59}--------------------------------------------

- Co to znaczy PiS?
- Państwowa Inspekcja Sanitarna :)

Danny a sprawa polska

Sport.pl wespół z Ebim Smolarkiem spekulują na temat przyszłości Danny'ego Szeteli - Amerykanina polskiego pochodzenia, który błysnął na mistrzostwach świata do lat 20. Czy zagra w reprezentacji USA, czy w Polskiej?

Na razie Danny zrobił przynajmniej kilka kroków w drugą stronę - w tym dwa na wspomnianych mistrzostwach; strzelił naszej młodzieżówce dwie bramki w sromotnie przegranym meczu z USA.

Szanse na to, że Szetela zagra dla Polski są więc marne, choć z punktu widzenia przepisów, póki nie zagra w "dorosłej" reprezentacji wszystko jest możliwe. Ale przez lata nikt tu o tym nie pomyślał. Podejrzewam wręcz, że osoby decyzyjne w polskiej piłce o istnieniu zawodnika, którym już jakiś czas temu interesowały się kluby z brytyjskiej Premier League dowiedziały się w czasie rzeczonych mistrzostw. Tymczasem Szetela trafił do Hiszpanii i gra w drużynie z Ebim Smolarkiem, który nawiasem mówiąc też kopać piłki w rodzimych stronach się nie nauczył.

Działacze w USA muszą czytać polską prasę - ledwo tu zaczęły sie spekulacje powołali go do kadry. I już raczej nie zgra w naszych barwach. A kto wie - może jeszcze da radę nas upokorzyć na niejednych mistrzostwach? I już widzę, co się teraz zacznie. Komentarze w tonie lekkiej pogardy dla - tego nikt wprost nie powie - zdrajcy będą zwalać winę na PZPN, który w porę nie uświadomił chłopaka na okoliczność jedynie słusznej opcji narodowej.

Było takich przypadków kilka - że wspomnę tylko te najbardziej bolesne, bo dziś grające dla naszego odwiecznego wroga i ciemiężcy, a więc Podolskiego i Klose. Były też próby importowania piłkarzy w ogóle nie mających nic wspólnego z naszym krajem, które skończyły się tak, jak się skończyły. I tu sprawa delikatna, bo łatwo być posądzonym o szowinizm, a nie o to przecież chodzi. Ale w całej tej dyskusji irytuje mnie jedna rzecz. We wschodzących za granica gwiazdach o polskich korzeniach upatruje się nadziei na wyrwanie rodzimej piłki z zapaści i w takim tonie pisze o potencjalnych możliwościach pozyskania gwiazd. Tak, jakby z 40 bez mała milionów na miejscu nie sposób było wybrać kilkunastu umiejących kopać gałę?!

Ja rozumiem - nie chodzi nawet o medialną stronę takiego importu, taka wschodząca gwiazda może przecież podnieść morale całej drużyny. Ale podniecanie się perspektywą pozyskania takiego gracza jawi mi się jako rzecz raczej smutna, bo wynikająca w gruncie rzeczy z kompletnej niemożności zorganizowania prawdziwej piłki w Polsce.

A to nie koniec upokorzeń - czekać tylko można na sytuację, gdy dziecko imigrantów z mojego rocznika w wieku lat 12 zasili młodzieżówkę klubu z Wysp, by w wieku lat 18 mieć dylemat - wracać do Polski czy też dać się naturalizować Brytyjczykom? Bo jakoś nie wierzę, że w Polsce nie ma talentów piłkarskich - czego zaś nie ma na pewno, to oczywiście zaplecza, szkolenia, myśli trenerskiej (za wyjątkiem myśli niemiłej pod adresem pewnego starszego pana z Holandii, który pokazał, że można, jak się ma myśli inne).

I cóż można dodać? Można tylko zakończyć rytualnym już niemal życzeniem, że może Euro 2012 przyniesie - wśród innych korzyści - zmianę i na tym polu. I nie będzie trzeba się martwić o to, że jakiś chłopak z polskimi korzeniami chce grać dla USA - sami przyjadą tu trenować.

Tylko że sam nie wierzę w to, co piszę.


--------------------------------------------{ edit: 12.10.2007, 08:51}--------------------------------------------

Nie koniec na Dannym - jak się okazuje podobne sytuacje spotykają chłopaków, którzy mieszkają, grają i strzelają bramki w Polsce. Trafiło na Dawida Jarkę. I choć prawdą jest, że PZPN kolejny raz daje ciała, to wtręt o podejściu patriotycznym jest dokładnie tym, czego nie chciałem przeczytać. Z tym że tu sprawa jest prostsza, bo szybką decyzję może podjąć Beenhakker. Ale on już z kolei pokazał, że umie sobie radzić z presją 20 milionów trenerów i nikt go do powołania Jarki nie zmusi.

04 października 2007

Best Openning Credits

Spore poruszenie wśród internautów wywołała publikacja pierwszych minut filmu sensacyjnego "The Kingdome". I słusznie, bo to jedna z najlepszych czołówek filmowych, jakie znam. Na razie nie znalazłem wersji embedowalnej, więc posłużę się klasycznym linkiem - warto kliknąć i poświęcić trzy minuty.

Sieć idzie za ciosem - na przykład Bartosz Węglarczyk przypomniał inną świetną czołówkę:



Co z kolei zmobilizowało mnie do odszukania "napisów", które - co przyznaję po ich odświeżeniu - w kinie zrobiły znacznie większe wrażenie (choć bynajmniej nie chodzi o efekty specjalne):



Wywlekanie klasycznych napisów z "Gwiezdnych wojen" byłoby nudne, z Bondów, które w tym względzie stanowią klasę same w sobie, wybrałem tylko dwie i to dość nowe:



Nawiasem mówiąc to chyba jeden z niewielu bondowych elementów, które zachowano w tym filmie - łamie on chyba wszystkie inne schematy tej serii, co ewentualnie zasługiwałoby na osobną notkę, gdyby nie to, że to już trochę stary film ;)


Fajne - ale klip do tej piosenki był fajniejszy:



Nie może tu zabraknąć także parodii bondowych czołówek z filmu "Spy hard" w wykonaniu niezastąpionego Weird Al Yankovica:



Zachęcam do przypominania innych udanych czołówek :)

02 października 2007

Popkultura historyczna 3 (ponownie Katyń)

Ktoś pytał ostatnio w jakimś szerszym gronie, czy "Katyń" pobije rodzimy rekord frekwencji. Decyzją ministra obrony narodowej - pobije!
Każdy żołnierz wojska polskiego obejrzy film Andrzeja Wajdy "Katyń". Decyzję w tej sprawie podjął już minister obrony narodowej Aleksander Szczygło.
Źródło: PAP

Po raz pierwszy od bardzo dawna polskie wojsko pobije jakiegoś przeciwnika. Współczuję tylko widzom, którzy trafią na seans ze szwejkami. - Miejmy nadzieję, że żaden polski żołnierz nie wystąpi w sequelu - dodał przez ramię kolega.

29 września 2007

Fifa 08: szybciej, trudniej, fajniej

Letnie okno transferowe zamknięte, ruszyła decydująca faza Ligi Mistrzów, a w krajowych ligach zaczęła się walka o mistrzostwo. Trwają też eliminacje do mistrzostw Europy. A w sklepach jest już "Fifa 08" - czyli wszystko to w jednej grze, na domowym komputerze lub konsoli. Czym różni się od poprzedniej edycji?



Od razu zastrzegam, że porównuję wersje na PC, bo tylko do tej platformy mam dostęp. Dodam też, że F08 to dopiero druga gra z tej serii, w którą gram pasjami. F07 była dla mnie odkryciem rewolucyjnym, chyba dlatego, że po raz pierwszy grałem padem, a nie klawiaturą - właśnie sterowanie zrażało mnie wcześniej do gier tego typu.

Pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę w nowej edycji, to właśnie nowe sterowanie (zakładka filmy). Zmieniła się przede wszystkim koncepcja bronienia się przed atakami przeciwnika. Pressing jest mniej efektywny, trzeba dobrze wyczuć moment na interwencję, by nie faulować, odebrać piłkę i jeszcze zdołać ją opanować, a nie kopnąć wprost do kolejnego rywala. Koledzy z drużyny zostają bowiem w tyle, a błąd oznacza otwartą drogą do własnej bramki.

Na szczęście jest nowy bramkarz; skuteczniejszy, szybszy, lepszy i - jeśli wybrać taką opcję - ręcznie sterowany. Trzeba refleksu i wyrobienia nowych odruchów, widać jednak na pierwszy rzut oka, że nowa obrona jest bardziej realistyczna i - po opanowaniu - może być skuteczniejsza. Przestawienie się nie jest jednak łatwe (choć gdy po kilku meczach odpaliłem Fo7 widać pierwsze efekty). A że wybierać można między kilkoma trybami, które różnią się stopniem kontroli nad tym, co robi a zawodnicy, gra robi się dużo bardziej złożona. A przez to trudniejsza i - oczywiście - ciekawsza. Mimo, że na razie gram po omacku, te zmiany wydają się sensowne.

Sterowanie atakiem zmieniło sie mniej, choć i tu można teraz grać dokładniej i bardziej precyzyjnie - za to obrona komputerowego przeciwnika jest inteligentniejsza i skuteczniejsza. Nie da się już tak łatwo przedrzeć przez linię defensywy jednym zawodnikiem, trudniej uderzyć z dystansu, a czekanie na partnerów też nie jest proste, bo obrońcy skutecznie odbierają piłkę, gdy tylko się zwolni. Tylko najlepsi sprinterzy są w stanie dojść do sytuacji sam na sam, ale czeka ich jeszcze pokonanie lepszego niż wcześniej bramkarza.

Nie miałem jeszcze okazji grać w multiplayera, nie jestem też specem od oceny trybów sieciowych, menedżerskich, a tu doszedł jeszcze tryb kariery indywidualnego zawodnika. Do szczęścia wystarcza mi, że mogę rozegrać sezon w jednej ze światowych lig - prawdziwymi klubami i prawdziwymi zawodnikami. Odwiecznego konfliktu między fanami Pro Evolution Soccer (które nie ma wszystkich licencji) i Fify to nie rozstrzyga, ale dla mnie jest kluczowym argumentem. Do tego dochodzi komentarz Szaranowicza i Szpakowskiego, którzy, mówcie co chcecie, są obowiązkowym elementem zjawiska, która nazywa się piłka nożna. Pisałem o tym jeszcze na starym blogu ilustrując to stosownym filmem, do którego zawsze warto wrócić:



Powiedzcie, że nie ;-P

Komentarz został rozbudowany, bardziej spersonalizowany (gwiazdy, także Ebi Smolarek, mają własne komentarze gdy strzelą bądź spudłują), choć niestety kilka tekstów znanych z F07 się powtarza. Szkoda, że nie nagrano wszystkiego od nowa. Nie zobaczymy też wielu nowych stadionów (choć wszystkie wyglądają lepiej) ani cieszynek. Ale są miłe niespodzianki, jak bramkarze wbiegający w pole karne przeciwnika przy rzutach rożnych w końcowych sekundach meczu (oprócz samej gry, jest też stosowna animacja).

Bardziej zindywidualizowane jest podejście do najważniejszych drużyn - mają własne ustawienia, bliższe realiom od typowych 4-4-2 itp. Wciąż jednak brakuje realizmu w turniejowych scenariuszach - zawodnicy nie mają długotrwałych kontuzji, nic poza kartkami nie może pozbawić gracza możliwości wystawienia najsilniejszego składu. Szkoda, bo w efekcie nie ma potrzeby, by sięgać po rezerwy. Dziwi też brak Ligi mistrzów i Pucharu UEFA wśród zdefiniowanych turniejów i kilka podobnych drobnych różnic w stosunku do poprzedniej edycji. Są za to nowe ligi (np. Czeska) i nowe reprezentacje (np. Czechy, Holandia), których brak w poprzedniej edycji był sporym zawodem. Fajną nowością jest też łatwe eksportowanie powtórek do pliku WMV.

Jeśli chodzi o wymagania sprzętowe, to różnica jest tylko w miejscu na twardym dysku - bogatsza gra zajmuje go prawie dwa razy więcej od poprzedniej edycji. Zbliżone wymagania oznaczają jedno - graficznie F08 nie jest zdecydowanym krokiem naprzód, choć trzeba powiedzieć, że fizyka została podciągnięta, szczególnie jeśli chodzi o piłkę. Zawodnicy nadal ruszają się schematycznie, ale rzadziej "przenikają" przez siebie nawzajem. W efekcie nie można oddać strzału kopiąc przez obrońcę, za to łatwiej jest wywalczyć karnego potykając się o jego nogę. Poprawiono "sędziowanie" - szczególnie spalone traktowane są bardziej realistycznie. W poprzedniej edycji "odgwizdywano" czasem zagrania, które nijak nie wyglądały na spalone, a moja prywatna teoria mówi, że spalony jest tak skomplikowanym i zarazem uznaniowym przepisem, że żaden komputer nigdy nie będzie go umiał prawidłowo odgwizdać :)

Ogólne wrażenie jest więc takie, że Fifa o8 to dopracowana, ostateczna wersja gry, dla której Fifa 07 była - skądinąd świetną - przygrywką.

Fifa 08
PC, Xbox 360, Wii, PS3
EA Sports, 2007
Oficjalna strona gry
Pobierz demo [479 MB]

28 września 2007

Szkiełko i oko

Kilkugodzinna przerwa w dostępie do bloga spowodowana była pracami konstrukcyjnymi - zmieniałem layout. Kolorystyka jest funkcją kolorów zdjęcia, a zdjęcie wariacją na temat poprzedniego obrazka (za pomoc w obróbce dziękuję JM).

Od zmiany wyglądu ważniejsze jest to, że teraz notki mają 800 pixeli szerokości, a to pozwala normalnie wstawiać zdjęcia i filmy. Do tej pory za każdym razem musiałem to proporcjonalnie zmniejszać embedowane bajery, jako choćby ostatnie zdjęcia z wakacji (które też przy okazji poprawiłem i już mają sensowny rozmiar).

Poza tym dodałem sporo nowych linków i kategorii. Jeszcze będę to na pewno porządkował i uzupełniał, ale kilka nowych fajnych rzeczy już tam trafiło. Polecam uwadze. No i czekam na krytyczne oceny nowego wyglądu - sam nie wiem, czy to się będzie dobrze czytać i oglądać.

Tak czy inaczej miło mi się zrobiło, gdy w czasie przebudowy kilka osób innymi kanałami dobijało się z pytaniem, co się stało z blogiem :)

--------------------------------------------{ edit: 28.09.2007, 14:55 }--------------------------------------------

PS: Autorem prawej części zdjęcia jest Jabbur - także dziękuję.

--------------------------------------------{ edit: 30.09.2007, 22:14}--------------------------------------------


PS2: A lewej - Ruda. Się okazało. Też dziękuję. Bardzo :)

25 września 2007

Świętoszki

Nie bronię Kwaśniewskiego - jego nie pierwszy przecież występ publiczny w stanie wskazującym na spożycie jest absolutnie kompromitujący. Ale nie mniejsze obrzydzenie czuję, gdy słucham tych wszystkich potępiających go świętoszków.

Lekarze operują nawaleni. Kierowcy po pijaku jeżdżą autokarami. Piją policjanci na i po służbie. Wystarczy pół godziny po końcu zmiany przejechać się autobusem spod dowolnego zakładu przemysłowego lub o godzinie 6 rano w mroźny poranek zobaczyć warszawskie rondo Starzyńskiego, gdzie wokół budek z piwem rzadko kiedy można znaleźć wolne miejsce. Wejść do dowolnego pubu, klubu lub kilka godzin później do nocnego autobusu. Albo po prostu samemu wspomnieć, co działo się w czasach studiów czy nawet liceum. Wystarczy popatrzeć ile osób w biurze leczy codziennie kaca, nim się weźmie do roboty, by zrozumieć, że były prezydent od narodu swego się nie odrodził, że wszyscyśmy z jednego szynela...

Hipokryzja brzydzi bardziej niż kolejny drobny pijaczek.

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.