Socland z głową
Często spotykam się wśród architektów z opinią, że wizualizacje szkodzą architekturze. Że ją psują, że kiedyś (kiedyś było inaczej, kiedyś było lepiej), gdy pracowało się na modelach, to dopiero było coś! I patrząc na niektóre modele, choćby te prezentowana przez Christiana Kereza w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej - modele jego przyszłej siedziby - można łatwo zrozumieć, o co im chodzi.
Głos za modelami i makietami to przede wszystkim głos za przestrzenią. Przestrzenią przemyślaną, dopasowaną do funkcji, potrzeb, oczekiwań ludzi lub wręcz przeciwnie - idącą w poprzek tych oczekiwań, czasem z jakiegoś ważnego powodu, innym razem z pobudek czysto artystycznych.
Wizualizacje to płaskość. Kolory, samochodziki, ludziki, chmurki i drzewka jako substytut trzeciego wymiaru, udawanie ruchu, którego obchodząc model dookoła udawać nie trzeba. Modele mogą zmienić czyjąś opinię o projekcie, jeśli tylko będzie to osoba na tyle otwarta, by się im przyjrzeć, po obcować z nimi. Wizualizacjom udaje się to znacznie rzadziej.
Ta poniżej należy do tej kategorii:
Pomysł budowy muzeum socjalizmu Socland w Pałacu Kultury ma już swoje lata i przechodził długą ewolucję. Zmieniały się założenia i pomysły architektoniczne. Kilka miesięcy temu powrócił, a wraz z tą informacją pojawił się właśnie powyższy obrazek. Przyznam się szczerze, że gdy go zobaczyłem, nabrałem do projektu większej sympatii.
Jakiś czas temu, przy innej okazji, wspominałem o łódzkim projekcie Energopolis - tam budynek elektrociepłowni dosłownie wstawiono do muzeum. Tu pomysł jest nieco inny, ale przekaz podobny - Pałac Kultury widziany przez szklany dach staje się najważniejszym, największym eksponatem planowanego muzeum, sam nie tracąc przy tym swojej funkcji. Rozwiązanie sprytne, a w dodatku - co widać na tym obrazku - efektowne.
Nie wszystkie detale tego projektu oceniam równie pozytywnie - dwa podświetlone obeliski przed PKiN kojarzą mi się z socrealizmem zbyt dosłownie, metalowa głowa Stalina pobrzmiewa mi rzeźbami Mitoraja - zamiast importowanego z Gori łba wolałbym już jeden z rodzimych pomników, które zostały zwalone na ziemię. Ale może i tu ważny jest efekt skali? Pomysł, by na placu Defilad leżało cielsko takiego pomnika jawi mi się już jako zupełny kabaret. Ale wpuszczenie muzeum pod plac, ujęcie Pałacu Kultury w nawias szklanego dachu będącego jednocześniejpowierzchnią samego placu - to dobry pomysł na symboliczne odczarowanie pałacu, o którym autor tego projektu, Czesław Bielecki, mówił niedawno w wywiadzie dla tvnwarszawa.pl.
Głos za modelami i makietami to przede wszystkim głos za przestrzenią. Przestrzenią przemyślaną, dopasowaną do funkcji, potrzeb, oczekiwań ludzi lub wręcz przeciwnie - idącą w poprzek tych oczekiwań, czasem z jakiegoś ważnego powodu, innym razem z pobudek czysto artystycznych.
Wizualizacje to płaskość. Kolory, samochodziki, ludziki, chmurki i drzewka jako substytut trzeciego wymiaru, udawanie ruchu, którego obchodząc model dookoła udawać nie trzeba. Modele mogą zmienić czyjąś opinię o projekcie, jeśli tylko będzie to osoba na tyle otwarta, by się im przyjrzeć, po obcować z nimi. Wizualizacjom udaje się to znacznie rzadziej.
Ta poniżej należy do tej kategorii:
Pomysł budowy muzeum socjalizmu Socland w Pałacu Kultury ma już swoje lata i przechodził długą ewolucję. Zmieniały się założenia i pomysły architektoniczne. Kilka miesięcy temu powrócił, a wraz z tą informacją pojawił się właśnie powyższy obrazek. Przyznam się szczerze, że gdy go zobaczyłem, nabrałem do projektu większej sympatii.
Jakiś czas temu, przy innej okazji, wspominałem o łódzkim projekcie Energopolis - tam budynek elektrociepłowni dosłownie wstawiono do muzeum. Tu pomysł jest nieco inny, ale przekaz podobny - Pałac Kultury widziany przez szklany dach staje się najważniejszym, największym eksponatem planowanego muzeum, sam nie tracąc przy tym swojej funkcji. Rozwiązanie sprytne, a w dodatku - co widać na tym obrazku - efektowne.
Nie wszystkie detale tego projektu oceniam równie pozytywnie - dwa podświetlone obeliski przed PKiN kojarzą mi się z socrealizmem zbyt dosłownie, metalowa głowa Stalina pobrzmiewa mi rzeźbami Mitoraja - zamiast importowanego z Gori łba wolałbym już jeden z rodzimych pomników, które zostały zwalone na ziemię. Ale może i tu ważny jest efekt skali? Pomysł, by na placu Defilad leżało cielsko takiego pomnika jawi mi się już jako zupełny kabaret. Ale wpuszczenie muzeum pod plac, ujęcie Pałacu Kultury w nawias szklanego dachu będącego jednocześniejpowierzchnią samego placu - to dobry pomysł na symboliczne odczarowanie pałacu, o którym autor tego projektu, Czesław Bielecki, mówił niedawno w wywiadzie dla tvnwarszawa.pl.
Wizualizacje: SocLand
Tekst opublikowany także w portalu tvnwarszawa.pl
Tekst opublikowany także w portalu tvnwarszawa.pl
Taaa, modele są złe, takie akwarelki i makiety to są fajniejsze. Gorzej, jak budynek po zbudowaniu wygląda zupełnie inaczej niż na wstępnych modelach ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to zasługa wizualizacji, ale odkąd stały się popularne, jakość polskiej architektury bardzo wzrosła. W ciągu ostatnich 5-7lat powstało dużo lepszych budynków niż za czasów akwarelkowych czyli lat 80-90ych.
Wadomo,że akwarelka jest ładniejsza, makieta, zwłaszcza podświetlona, wygląda jeszcze lepiej.
Ale wadą makiety jest to,że nie bardzo można ocenić budynek z poziomu człowieka, zwłaszcza w przypadku dużych biurowców. Poza tym zrobienie modelu kosztuje potworne pieniądze, a jak wiemy koncepcja zmienia się w procesie projektowania nawet kilkadziesiąt razy. Koszt kilkudziesięciu makiet... nawet wolę tego nie liczyć. Trójwymiar jest tu o tyle lepszy,że na sucho można wiele przedyskutować i przetrenować. Dopiero gdy dojdzie się do jakiego takiego porozumienia na linii inwestor/architet - robi się makietę i ta świetnie sprawdza się jako element promocji, np. mieszkaniówek.
Akwarele zaliczyłbym do tego samego nurtu, co wizualizacje. I co do zasady się zgadzam z tymi, którzy je krytykują - projektu właściwie nie da się rzeczowo ocenić nie patrząc na jego model.
OdpowiedzUsuńModelu i makiety nie robi się zresztą po to, by ładnie wyglądały - w przeciwieństwie do wizualizacji czy akwarelek właśnie - lecz po to, by poczuć skalę i przestrzeń, jaką stworzy budynek.
Bo ja tu nie mówię w ogóle o dioramach szykowanych do biura dewelopera, do pokazywania klientom. Ja mówię o modelach jako narzędziu pracy koncepcyjnej. A tego się u nas niestety nie praktykuje.
A poprawy polskiej architektury nie wiązałbym w ogóle ze środkiem wyrazu - ona się poprawiła w skutek większej kasy, która się pojawiła na naszym rynku po prostu. I bardzo dobrze zresztą :)