Odszedł
Usłyszałem rano na redakcyjnym korytarzu.
- Ktoś z portalu - szeptali podając nazwę.
Czułem, że muszę zapytać, czy to nie ktoś znajomy. Zadzwoniłem do kolegi.
- Nie znasz. Przyszedł do nas długo po Tobie - uspokoił. - A ty i ja jesteśmy dziś konkurencją - dodał jakby zmieniał temat.
- My? - zdziwiłem się, bo na co dzień robi co innego.
- Zastępuję kogoś - odpowiedział i życzył miłego dnia.
Napisałem mu potem, żeby do nas zajrzał i że w razie czego - może się powołać. Nie wiedziałem kogo zastępował. Już wiem.
Interesował się architekturą, prowadził bloga, pisał na forach, był na f. i na b. W końcu musieliśmy się zetknąć. Kilka razy wymieniliśmy komentarze do szalonych wizji architektów, raz napisaliśmy razem tekst do jego serwisu. Był z innego miasta, więc nie mieliśmy okazji się poznać. Potem przeprowadził się do Warszawy i zaczął zajmować się tym samym na poważniej, dla firmy, w której kiedyś pracowałem.
Nawet pytał mnie o warunki i o klimat, nim się zdecydował. Zachęcałem. Mieliśmy się spotkać, ale wiadomo - praca, życie, czas, którego zawsze jest za mało.
Słyszałem, ale nie skojarzyłem nazwiska z nickiem. Nie wiedziałem, że robił ostatnio to, co sam miałem kiedyś robić w tej firmie. I prawie to samo, co robię teraz w innej. Nie zamieniając ze sobą słowa byliśmy naprawdę bliskimi sobie ludźmi. Żartowaliśmy nawet, że kiedyś na pewno będziemy pracować razem.
Został blog i rss, który nie przyniesie już żadnej nowej wiadomości. Został serwis, który od dawna robi już ktoś inny. Zostały linki w blogrollu i awatar - był u mnie raptem kilka dni temu. Pewnie część z Was też go znała. Zostały jeszcze profile w serwisach społecznościowych, które pewnie długo będą komentowane, dodawane do znajomych i zapraszane na imprezy.
- Ktoś z portalu - szeptali podając nazwę.
Czułem, że muszę zapytać, czy to nie ktoś znajomy. Zadzwoniłem do kolegi.
- Nie znasz. Przyszedł do nas długo po Tobie - uspokoił. - A ty i ja jesteśmy dziś konkurencją - dodał jakby zmieniał temat.
- My? - zdziwiłem się, bo na co dzień robi co innego.
- Zastępuję kogoś - odpowiedział i życzył miłego dnia.
Napisałem mu potem, żeby do nas zajrzał i że w razie czego - może się powołać. Nie wiedziałem kogo zastępował. Już wiem.
Interesował się architekturą, prowadził bloga, pisał na forach, był na f. i na b. W końcu musieliśmy się zetknąć. Kilka razy wymieniliśmy komentarze do szalonych wizji architektów, raz napisaliśmy razem tekst do jego serwisu. Był z innego miasta, więc nie mieliśmy okazji się poznać. Potem przeprowadził się do Warszawy i zaczął zajmować się tym samym na poważniej, dla firmy, w której kiedyś pracowałem.
Nawet pytał mnie o warunki i o klimat, nim się zdecydował. Zachęcałem. Mieliśmy się spotkać, ale wiadomo - praca, życie, czas, którego zawsze jest za mało.
Odszedł.
Słyszałem, ale nie skojarzyłem nazwiska z nickiem. Nie wiedziałem, że robił ostatnio to, co sam miałem kiedyś robić w tej firmie. I prawie to samo, co robię teraz w innej. Nie zamieniając ze sobą słowa byliśmy naprawdę bliskimi sobie ludźmi. Żartowaliśmy nawet, że kiedyś na pewno będziemy pracować razem.
Nie będziemy.
Został blog i rss, który nie przyniesie już żadnej nowej wiadomości. Został serwis, który od dawna robi już ktoś inny. Zostały linki w blogrollu i awatar - był u mnie raptem kilka dni temu. Pewnie część z Was też go znała. Zostały jeszcze profile w serwisach społecznościowych, które pewnie długo będą komentowane, dodawane do znajomych i zapraszane na imprezy.
Ślady pozostawione w sieci.
Tylko tyle i aż tyle.
Tylko tyle i aż tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz