Hala na Koszykach odzyska dawny blask*
Znów dostało się firmie Quinlan Private Golub, właścicielowi Hali na Koszykach. Tym razem za to, że chce pozbawić swoich przyszłych sąsiadów okien.
O sprawie napisała kilka dni temu Gazeta Stołeczna. Podobny przypadek z ulicy Zajęczej opisałem latem w Dzienniku. Tam było nawet ostrzej, bo okna zamurowano ludziom z dnia na dzień, w ramach ocieplania elewacji. Wrócili z pracy do domu i zastali w oknach pustaki - nikt się nie fatygował do środka zrobić to porządnie. Nawiasem mówiąc budowa na sąsiedniej działce wciąż nie zaczęła.
Ale to, że może być gorzej, to marne pocieszenie dla mieszkańców kamienic przy Noakowskiego. Niestety, wszystko wskazuje na to, że deweloper jest w prawie. Okna w ślepych z założenia ścianach wkuwane były zazwyczaj nielegalnie czy też raczej bez żadnej kontroli w czasach, gdy spora część warszawskich kamienic leżała w powojennych gruzach, a te ocalałe zasiedlano gęsto, dzieląc niegdysiejsze apartamenty na ciasne klitki. Dziś zabudowa się dogęszcza, ślepe kiedyś ściany muszą wrócić do stanu pierwotnego. Tym bardziej, że są to często ściany konstrukcyjne i pożarowe - nadzór budowlany, gdy już sprawą się zajmie, nie ma pewnie specjalnego wyboru. A to, że w środku zapadnie ciemność? To już problem mieszkańców, którzy są na przegranej pozycji.
A ja przy tej okazji dokonałem pewnego odkrycia - na stronie dewelopera znalazłem wizualizacje apartamentowców, które mają stanąć właśnie w otoczeniu Hali na Koszykach. Jakość jest skromna, ale coś tam można wypatrzyć. Nie mogłem się powstrzymać przed ich opublikowaniem - chodziłem za tym dobre dwa lata, ale deweloper wciąż zasłaniał się tym, że nie ma ostatecznego porozumienia z miastem. Najpierw szło o samą halę, a przede wszystkim o to, czy zostanie ona zachowana. Po długiej batalii na początku roku osiągnięto kompromis, który zadowolił obrońców zabytków - stalowa konstrukcja hali ma zostać zdemontowana, by pod parcelą dało się zbudować podziemny parking. Potem wróci i nadal będzie stanowić właściwą konstrukcję, a nie tylko atrapę. Hala ma zachować charakter i parametry.
Czy tak się stanie? Warszawa widziała już niejedno, ale wydaje się, że czas takich przekrętów minął i żaden poważny deweloper nie zdecyduje się na nieczystą grę. Z drugiej strony powiedzieć, że konstrukcja do niczego się nie nadawała i poszła na złom nie jest trudno. Ja wciąż mam nadzieję, że za kilka lat hala wróci, stanie się żywą galerią handlową, a sąsiadujące z nią apartamentowce z pewnością będą prestiżowym adresem.
Po hali przyszedł czas na uzgodnienia projektu trzech budynków, które dogęszczą działkę. Pierwszy - nie wiadomo czy ostateczny - efekt widać na obrazkach. Ze strony QPB można wyczytać, że znajdą się tam 152 mieszkania, a łączna powierzchnia nowych budynków wyniesie 10 tys. metrów kwadratowych. Na obrazkach widać zbyt mało, by wdawać się w opis architektury - widać tylko, że nie będzie udawać historycznej, lecz będzie miała współczesny charakter. Zapowiada się projekt na przyzwoitym poziomie. Nie wiadomo niestety, kto jest jego autorem.
O sprawie napisała kilka dni temu Gazeta Stołeczna. Podobny przypadek z ulicy Zajęczej opisałem latem w Dzienniku. Tam było nawet ostrzej, bo okna zamurowano ludziom z dnia na dzień, w ramach ocieplania elewacji. Wrócili z pracy do domu i zastali w oknach pustaki - nikt się nie fatygował do środka zrobić to porządnie. Nawiasem mówiąc budowa na sąsiedniej działce wciąż nie zaczęła.
Ale to, że może być gorzej, to marne pocieszenie dla mieszkańców kamienic przy Noakowskiego. Niestety, wszystko wskazuje na to, że deweloper jest w prawie. Okna w ślepych z założenia ścianach wkuwane były zazwyczaj nielegalnie czy też raczej bez żadnej kontroli w czasach, gdy spora część warszawskich kamienic leżała w powojennych gruzach, a te ocalałe zasiedlano gęsto, dzieląc niegdysiejsze apartamenty na ciasne klitki. Dziś zabudowa się dogęszcza, ślepe kiedyś ściany muszą wrócić do stanu pierwotnego. Tym bardziej, że są to często ściany konstrukcyjne i pożarowe - nadzór budowlany, gdy już sprawą się zajmie, nie ma pewnie specjalnego wyboru. A to, że w środku zapadnie ciemność? To już problem mieszkańców, którzy są na przegranej pozycji.
A ja przy tej okazji dokonałem pewnego odkrycia - na stronie dewelopera znalazłem wizualizacje apartamentowców, które mają stanąć właśnie w otoczeniu Hali na Koszykach. Jakość jest skromna, ale coś tam można wypatrzyć. Nie mogłem się powstrzymać przed ich opublikowaniem - chodziłem za tym dobre dwa lata, ale deweloper wciąż zasłaniał się tym, że nie ma ostatecznego porozumienia z miastem. Najpierw szło o samą halę, a przede wszystkim o to, czy zostanie ona zachowana. Po długiej batalii na początku roku osiągnięto kompromis, który zadowolił obrońców zabytków - stalowa konstrukcja hali ma zostać zdemontowana, by pod parcelą dało się zbudować podziemny parking. Potem wróci i nadal będzie stanowić właściwą konstrukcję, a nie tylko atrapę. Hala ma zachować charakter i parametry.
Czy tak się stanie? Warszawa widziała już niejedno, ale wydaje się, że czas takich przekrętów minął i żaden poważny deweloper nie zdecyduje się na nieczystą grę. Z drugiej strony powiedzieć, że konstrukcja do niczego się nie nadawała i poszła na złom nie jest trudno. Ja wciąż mam nadzieję, że za kilka lat hala wróci, stanie się żywą galerią handlową, a sąsiadujące z nią apartamentowce z pewnością będą prestiżowym adresem.
Po hali przyszedł czas na uzgodnienia projektu trzech budynków, które dogęszczą działkę. Pierwszy - nie wiadomo czy ostateczny - efekt widać na obrazkach. Ze strony QPB można wyczytać, że znajdą się tam 152 mieszkania, a łączna powierzchnia nowych budynków wyniesie 10 tys. metrów kwadratowych. Na obrazkach widać zbyt mało, by wdawać się w opis architektury - widać tylko, że nie będzie udawać historycznej, lecz będzie miała współczesny charakter. Zapowiada się projekt na przyzwoitym poziomie. Nie wiadomo niestety, kto jest jego autorem.
Obrazki pochodzą ze strony Quinlan Private Golub.
* Nie mogłem nie nawiązać do klasyki ;)
* Nie mogłem nie nawiązać do klasyki ;)
-------------{ edit }-------------
Firma QPB nie skomentowała tego artykułu. Natomiast na stronie pojawił się dopisek, że wizualizacje nie są jeszcze ostateczny projektem.
wychowałem się w mieszkaniu z takim wykutym oknem. o dziwo, wykutym legalnie, o co w dawnych latach zadbał mój ojciec. takich okien było w ścianie parę, więc sąsiedni biurowiec powstał w odległości paru metrów, zostawiając małą szparę na światło. teraz za oknem widać depresyjny ślepy beton - zamiast pałacu kultury kiedyś...
OdpowiedzUsuńa co do samowolek - co właściwie zrobiono z Supersamem?... a ostatnio - z tą zabytkową willą w Konstancinie?...
Bywałam często na Koszykach w czasie studiów. Ta konstrukcja powinna być zachowana - to ona stanowiła o pięknie tego wnętrza. Ciekawe czy jednak się zostanie?
OdpowiedzUsuń@ vontrompka:
OdpowiedzUsuńSupersam rozebrano legalnie. Konstrukcja poszła chyba na żyletki, a Politechnika zapowiadała, że odbuduje ją na swoim terenie. Gdzie? Kiedy? Czy? - nie wiadomo.
Zabytkową willę rozwalono z dnia na dzień, bez słowa, bez kwitu. Ale QPB to jednak nie jakiś szemrany inwestor, tylko duża firma - takim już się chyba takie numery nie opłacają. Mam nadzieję.
@roody102:
OdpowiedzUsuńsupersam rozebrano legalnie, ale konstrukcja, jako unikatowa, miała być odbudowana (na Puławskiej zdaje się). po czym dziwnym trafem okazało się, że jest uszkodzona i się nie nadaje.
inwestorem willi w Konstancinie jest Jan Wejchert (podaję za GW).
Nie tam, żebym się czuł w obowiązku bronić szefa, ale "Gazeta Stołeczna" nie przesądziła tego aż tak jednoznacznie. Jak było z konstrukcją Supersamu - nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńmasz rację - "prywatna spółka związana z" :)
OdpowiedzUsuńAleż od początku wiadomo było,że konstrukcja jest uszkodzona. Właśnie dlatego supersam rozebrano. Sufit trzymał się na przysłowiowych tapetach. Specyfika tej konstrukcji(bodajże strunobetonu,już nie pamiętam, jest jeszcze drugi podobny rodzaj konstrukcji) polega na tym,że siły ściskające przenoszone są przez beton,a rozciągające przez cięgna umieszczone w środku, wzdłuż belek. Tylko,ze te cięgna "wyparowały" w dużym skrócie. Ich nie można wyremontować, trzeba by odlać całą konstrukcję od nowa. Tak samo stal jak i beton. Wodę z mózgu wam zrobili, kochani dziennikarze :)
OdpowiedzUsuń@ lavinka:
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację; ja o Supersamie nie pisałem, więc nie jestem pewien jak było dokładnie.