"Wszyscy jesteśmy architektami"
Po wczorajszej prezentacji projektu rewitalizacji i rozbudowy Cedetu miałem okazję porozmawiać chwilę z jednym z autorów projektu. Andrzej Chołdzyński pytał m.in. o to, czy nie przesadził z długością i szczegółowością swojej prezentacji.
Opowieść o tym, jak będzie wyglądał Cedet po rozbudowie zajęła w sumie około godziny i miała postać znakomicie zilustrowanego wykładu o historii budynku, płynnie przechodzącego w rozważania na temat tego, jaki kształt i skalę powinna przyjąć bryła nowej części. Były zdjęcia historyczne, mapy, zdjęcia lotnicze, anegdoty, a między wierszami dało się też dostrzec szpilkę pod adresem autora projektu domu towarowego powstającego po drugiej stronie al. Jerozolimskich. Było ciekawie.
Architekt zwierzył się jednak, że przygotowując konferencję wspólnie z inwestorem zastanawiał się, czy przypadkiem nie za wiele technicznych detali, roboczych - a więc "brzydkich" rysunków. Myślę, że najlepszym dowodem skuteczności tej prezentacji był fakt, że po jej zakończeniu właściwie nie było pytań o kształt projektu - jedno, dotyczące zasadności rozbiórki istniejącego drugiego skrzydła budynku zadał Grzegorz Piątek. Moim zdaniem odgrywał się jednak za to, że Chołdzyński swoim wykładem uprzedził jego wieczorny, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej ;)
Zgodną pozytywną ocenę prezentacji Chołdzyński skwitował tytułowym zdaniem "wszyscy jesteśmy architektami", które uzupełnił stwierdzeniem, że skoro zajmujemy się pisaniem o architekturze, to siłą rzeczy coraz lepiej rozumiemy warsztat. Dla mnie - wychowanego przy desce kreślarskiej nieżyjącego już ojca, w rocznicę jego urodzin - były to słowa nad wyraz miłe. Tym bardziej, że zbieg okoliczności, który spowodował, że zajmuję się architekturą zawodowo jest dla mnie bardzo ważną i cenną sprawą.
Ale wspominam o całej sytuacji nie dlatego, żeby się tu dzielić osobistymi emocjami. Firma CDI zapowiedziała wczoraj, że swój projekt będzie teraz prezentować przyszłym sąsiadom. Nie bez powodów - gdy wieść o planowanej rozbudowie Cedetu pojawiła się w prasie ci od razu zaczęli wyrażać obawy, że nowy gmach zasłoni im światło słoneczne. Znów nie bez powodów - w końcu budowa wspomnianego budynku po drugiej stronie al. Jerozolimskich odwlekła się właśnie z powodu sporu o doświetlenie okien sąsiadów.
Wychodząc od braci Jabłkowskich pomyślałem, że myśl Chołdzyńskiego warto - z pewną ostrożnością, oczywiście - rozszerzyć i równie poważnie potraktować mieszkańców ulicy Brackiej. Może spokojna, rzeczowa prezentacja detali technicznych i warsztatowych pomoże przekonać mieszkańców? Widać na niej, że podcięcia parterów nie są przypadkowe, że bryła została ukształtowana tak, by korespondowała z sąsiednimi elewacjami rytmem i tektoniką, że kształt dachu jest efektem dbałości o światło w sąsiednich budynkach właśnie. Owszem, są to detale techniczne, wymagające wyobraźni przestrzennej i - przede wszystkim - dobrej woli, chęci zrozumienia projektu. Pewnie nie wszyscy goście takiej prezentacji będą mieli wolę, by się z tym zmierzyć, ale kto wie - może kilku wahających uda się przekonać tak, jak dziennikarzy wczoraj?
Wieczorny wykład Grzegorza Piątka pokazał - nie pierwszy raz zresztą - że zainteresowanie architekturą w Warszawie jest spore i coraz więcej ludzi szuka tej wiedzy. Podobnym wrażeniem podzielił się ze mną niedawno pracownik jednego z portali, który mówi, że architektura dobrze "się klika". Któż nie lubi kolorowych obrazków? A skoro tak, to czemu nie pójść o krok dalej i nie pokazać też tej odrobiny warsztatu, która pozwala wyjść poza komputerowe renderingi i poczuć przestrzeń miejsc, które dopiero powstaną?
Zresztą pierwszy krok w tym kierunku zrobiło właśnie Muzeum Sztuki Nowoczesnej organizując jakiś czas temu wystawę makiet i modeli, które Christian Kerez wykorzystywał przy pracy nad nową wersją projektu. I choć miasto poczuło się urażone tym pomysłem, a wernisaż potraktowało jako szantaż mający na celu wymuszenie zgody na nową koncepcję, to ja na miejscu widziałem ludzi żywo zainteresowanych detalami projektu, a na zwiedzanie wystawy z autorem waliły tłumy ludzi. A i sam spór o muzeum pokazał, że ludzie chcą o architekturze rozmawiać. A niektórzy nawet chcą ją rozumieć. Interpretacji nie ma jednak bez wiedzy - jak podkreślał wczoraj Chołdzyński.
Nieśmiało sugeruję więc architektom - i deweloperom, którzy często boją się pokazywać swoje projekty przed przygotowaniem końcowych renderingów - by szukali sposobu na wciągnięcie publiczności w proces twórczy i wiążącą się z tym debatę. To może przynieść korzyści wszystkim stronom.
Opowieść o tym, jak będzie wyglądał Cedet po rozbudowie zajęła w sumie około godziny i miała postać znakomicie zilustrowanego wykładu o historii budynku, płynnie przechodzącego w rozważania na temat tego, jaki kształt i skalę powinna przyjąć bryła nowej części. Były zdjęcia historyczne, mapy, zdjęcia lotnicze, anegdoty, a między wierszami dało się też dostrzec szpilkę pod adresem autora projektu domu towarowego powstającego po drugiej stronie al. Jerozolimskich. Było ciekawie.
Architekt zwierzył się jednak, że przygotowując konferencję wspólnie z inwestorem zastanawiał się, czy przypadkiem nie za wiele technicznych detali, roboczych - a więc "brzydkich" rysunków. Myślę, że najlepszym dowodem skuteczności tej prezentacji był fakt, że po jej zakończeniu właściwie nie było pytań o kształt projektu - jedno, dotyczące zasadności rozbiórki istniejącego drugiego skrzydła budynku zadał Grzegorz Piątek. Moim zdaniem odgrywał się jednak za to, że Chołdzyński swoim wykładem uprzedził jego wieczorny, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej ;)
Zgodną pozytywną ocenę prezentacji Chołdzyński skwitował tytułowym zdaniem "wszyscy jesteśmy architektami", które uzupełnił stwierdzeniem, że skoro zajmujemy się pisaniem o architekturze, to siłą rzeczy coraz lepiej rozumiemy warsztat. Dla mnie - wychowanego przy desce kreślarskiej nieżyjącego już ojca, w rocznicę jego urodzin - były to słowa nad wyraz miłe. Tym bardziej, że zbieg okoliczności, który spowodował, że zajmuję się architekturą zawodowo jest dla mnie bardzo ważną i cenną sprawą.
Ale wspominam o całej sytuacji nie dlatego, żeby się tu dzielić osobistymi emocjami. Firma CDI zapowiedziała wczoraj, że swój projekt będzie teraz prezentować przyszłym sąsiadom. Nie bez powodów - gdy wieść o planowanej rozbudowie Cedetu pojawiła się w prasie ci od razu zaczęli wyrażać obawy, że nowy gmach zasłoni im światło słoneczne. Znów nie bez powodów - w końcu budowa wspomnianego budynku po drugiej stronie al. Jerozolimskich odwlekła się właśnie z powodu sporu o doświetlenie okien sąsiadów.
Wychodząc od braci Jabłkowskich pomyślałem, że myśl Chołdzyńskiego warto - z pewną ostrożnością, oczywiście - rozszerzyć i równie poważnie potraktować mieszkańców ulicy Brackiej. Może spokojna, rzeczowa prezentacja detali technicznych i warsztatowych pomoże przekonać mieszkańców? Widać na niej, że podcięcia parterów nie są przypadkowe, że bryła została ukształtowana tak, by korespondowała z sąsiednimi elewacjami rytmem i tektoniką, że kształt dachu jest efektem dbałości o światło w sąsiednich budynkach właśnie. Owszem, są to detale techniczne, wymagające wyobraźni przestrzennej i - przede wszystkim - dobrej woli, chęci zrozumienia projektu. Pewnie nie wszyscy goście takiej prezentacji będą mieli wolę, by się z tym zmierzyć, ale kto wie - może kilku wahających uda się przekonać tak, jak dziennikarzy wczoraj?
Wieczorny wykład Grzegorza Piątka pokazał - nie pierwszy raz zresztą - że zainteresowanie architekturą w Warszawie jest spore i coraz więcej ludzi szuka tej wiedzy. Podobnym wrażeniem podzielił się ze mną niedawno pracownik jednego z portali, który mówi, że architektura dobrze "się klika". Któż nie lubi kolorowych obrazków? A skoro tak, to czemu nie pójść o krok dalej i nie pokazać też tej odrobiny warsztatu, która pozwala wyjść poza komputerowe renderingi i poczuć przestrzeń miejsc, które dopiero powstaną?
Zresztą pierwszy krok w tym kierunku zrobiło właśnie Muzeum Sztuki Nowoczesnej organizując jakiś czas temu wystawę makiet i modeli, które Christian Kerez wykorzystywał przy pracy nad nową wersją projektu. I choć miasto poczuło się urażone tym pomysłem, a wernisaż potraktowało jako szantaż mający na celu wymuszenie zgody na nową koncepcję, to ja na miejscu widziałem ludzi żywo zainteresowanych detalami projektu, a na zwiedzanie wystawy z autorem waliły tłumy ludzi. A i sam spór o muzeum pokazał, że ludzie chcą o architekturze rozmawiać. A niektórzy nawet chcą ją rozumieć. Interpretacji nie ma jednak bez wiedzy - jak podkreślał wczoraj Chołdzyński.
Nieśmiało sugeruję więc architektom - i deweloperom, którzy często boją się pokazywać swoje projekty przed przygotowaniem końcowych renderingów - by szukali sposobu na wciągnięcie publiczności w proces twórczy i wiążącą się z tym debatę. To może przynieść korzyści wszystkim stronom.
Ulotkę zajumałem z bloga Chłodnej 25, zdjęcie Cedetu pochodzi z materiałów CDI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz