Co z tymi toaletami?
Wszyscy trzej stali czytelnicy bloga pamiętają być może zagadki z cyklu "co to za toaleta?". W nowej odsłonie konkurs się jakoś nie przyjął. Wczoraj zrobiłem zdjęcie, które początkowo miało być właśnie taką zagadką. Ale nie będzie.
Zdjęcie przedstawia toaletę, a mapka poniżej - jej dostojną, prestiżową lokalizację. Właściwie można by to było zostawić bez żadnego komentarza, ale nie wszyscy znają Warszawę, więc wyjaśnię. Budka na mapie to knajpa nazywana Ciechanem, z racji dostawcy serwowanego tam piwa. Taniego i plugawego, ale to akurat nie zarzut - budki tego typu, ulokowane najczęściej w okolicach dworców kolejowych lub w przemysłowych dzielnicach mają swój bezwzględny urok, choć akurat ja nie należę do jego wyznawców. Ale rozumiem, że to może kusić swoistym urokiem - zawitałem tam wczoraj i w sumie całkiem fajnie spędziłem trochę czasu.
I znów - nie chodzi o to, że taka budka się tu nie może ukryć. Nie chodzi nawet o to, że sławojka robiąca tam za kibel kontrastuje z nobliwą instytucją po drugiej stronie ulicy, którą oddając mocz można zobaczyć przez szpary między deskami - zawsze można to zamaskować utartym sloganem o mieście pełnym kontrastów. Nie mam wątpliwości, że pośród zagranicznych turystów znajdą się tacy, którym się to spodoba.
Więc o co chodzi? W dużym skrócie o to, co opisano niedawno w raporcie z badania toalet w miastach, które będą gospodarzami Euro 2012 - np. tu w ujęciu stołecznym. Publiczne toalety są w tym mieście problemem absolutnie nierozwiązywalnym odkąd pamiętam. Szcza się gdzie popadanie, w bramach, parkach, krzakach i windach, służby mundurowe karzą za to albo nie, zależnie od humoru, a standardy zaspokajania podstawowej konieczności fizjologicznej są u nas wciąż takie, jak na załączonym obrazku. Oczywiście, miejscy survivalowcy wiedzą, gdzie szukać, by zrobić to nieco lepszych warunkach - pomocne są tu wszelkie instytucje publiczne, w drugiej kolejności biurowce, a w trzeciej wspomniane w tekście knajpy. Gorzej, jak się trafi do takiej, jak Ciechan.
Ciechan rzeczywiście ukrył się tuż obok stacji kolejowej Powiśle. Ale poza tym pasuje tu jak pięść do oka - trzysta metrów od Nowego Światu, czterysta od modnej ulicy Foksal, na przeciwko Muzeum Narodowego - słowem w samym centrum miasta z aspiracjami do Euro(py) 2012 i europejskiej stolicy kultury 2016, dokładnie przed wejściem na most Poniatowskiego, który - a jakże - prowadzić ma kibiców wprost na trybuny Stadionu Narodowego. Dużo narodu w okolicy tej sławojki - Raczkowski wiedziałby, jak to skomentować.
I znów - nie chodzi o to, że taka budka się tu nie może ukryć. Nie chodzi nawet o to, że sławojka robiąca tam za kibel kontrastuje z nobliwą instytucją po drugiej stronie ulicy, którą oddając mocz można zobaczyć przez szpary między deskami - zawsze można to zamaskować utartym sloganem o mieście pełnym kontrastów. Nie mam wątpliwości, że pośród zagranicznych turystów znajdą się tacy, którym się to spodoba.
Więc o co chodzi? W dużym skrócie o to, co opisano niedawno w raporcie z badania toalet w miastach, które będą gospodarzami Euro 2012 - np. tu w ujęciu stołecznym. Publiczne toalety są w tym mieście problemem absolutnie nierozwiązywalnym odkąd pamiętam. Szcza się gdzie popadanie, w bramach, parkach, krzakach i windach, służby mundurowe karzą za to albo nie, zależnie od humoru, a standardy zaspokajania podstawowej konieczności fizjologicznej są u nas wciąż takie, jak na załączonym obrazku. Oczywiście, miejscy survivalowcy wiedzą, gdzie szukać, by zrobić to nieco lepszych warunkach - pomocne są tu wszelkie instytucje publiczne, w drugiej kolejności biurowce, a w trzeciej wspomniane w tekście knajpy. Gorzej, jak się trafi do takiej, jak Ciechan.
Sikać się odechciewa...
Ma nie być tak źle. 6 miesięcy temu władza obiecała, że wydadzą 60 milionów na 50 publicznych toalet.
OdpowiedzUsuńTrzeba tylko trzymać ich za słowo.
Niepasteryzowane piwo jest plugawe? A Tyskie i Żywiec z koncentratu to są jakie?
OdpowiedzUsuńfajny tronik, widze, że nie tylko ja podejmuję urynowe tematy:D
OdpowiedzUsuń@ schayer:
OdpowiedzUsuńNie lubię zbytnio ciechana, nic nie poradzę. W ogóle jasne pełne wchodzi mi coraz słabiej. A tego dnia, gdy tam zawitałem, w kiju był w dodatku jakiś substytut.
Poza tym to nie miało być obelżywe określenie.