Bój w hucie
Lada dzień Bielany staną się areną międzynarodowego konfliktu interesów. Właściciel warszawskiej huty nie chce, by w sąsiedztwie powstały mieszkania. Zamierza blokować zmiany w studium zagospodarowania przestrzennego planowane przez ratusz. Tymczasem działki są już w rękach dewelopera, który chce tu zbudować domy dla 100 tysięcy ludzi.
Stronami w sporze są dwa międzynarodowe koncerny. Włosi z Pirelli Real Estate kupili w czerwcu tego roku 93,5 hektara terenów w sąsiedztwie huty i zapowiedzieli kolejne transakcje; łącznie nawet 300 ha. W ciągu 15 lat chcą zbudować nową dzielnicę mieszkaniową, porównywalną z Miasteczkiem Wilanów. Tylko w pierwszym etapie powstać ma 8400 mieszkań. Pomysł nie podoba się jednak właścicielowi zakładu, światowemu potentatowi metalurgicznemu, firmie ArcelorMittal.
Początkowo wszystko wskazywało, że to właśnie ArcelorMittal dogadywał się z Pirelli. Dopiero, gdy transakcja stała się faktem, wyszło na jaw, że ziemię kupiono od rodziny i firmy Lucchini. Byli właściciele warszawskiej huty sprzedali ją w 2005 roku, ale zachowali grunty sąsiedztwie. Bardzo sprytnie, biorąc pod uwagę fakt, że chodzi o setki hektarów położonych dwa kroki od końcowej stacji pierwszej linii metra. Drugiej takiej rezerwy w Warszawie nie ma.
Początkowo wszystko wskazywało, że to właśnie ArcelorMittal dogadywał się z Pirelli. Dopiero, gdy transakcja stała się faktem, wyszło na jaw, że ziemię kupiono od rodziny i firmy Lucchini. Byli właściciele warszawskiej huty sprzedali ją w 2005 roku, ale zachowali grunty sąsiedztwie. Bardzo sprytnie, biorąc pod uwagę fakt, że chodzi o setki hektarów położonych dwa kroki od końcowej stacji pierwszej linii metra. Drugiej takiej rezerwy w Warszawie nie ma.
Na zlecenie Pirelli wstępny projekt zagospodarowania tego terenu opracował prof. Stefan Kuryłowicz z zespołem. Deweloper złożył go w ratuszu w formie projektu planu miejscowego. Nie jest to nowa praktyka - w ten sam sposób postąpił Prokom, dla którego Guy Perry zaplanował Miasteczko Wilanów. Wspominam o tym głównie dlatego, by przypomnieć, co może się stać między planowaniem a realizacją. Sam Perry ma na ten temat dość ostrą opinię. Tym razem sytuacja jest jednak trochę inna - plany Pirelli są niezgodne ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Warszawy, które przewiduje na tym terenie tylko działalność usługowo-przemysłową. Zmian w tym dokumencie dokonać może Rada Warszawy, na wniosek władz miasta.
Taki wniosek trafił do rady z miejskiego biura architektury pod koniec sierpnia, ale został wycofany do poprawy. Wiadomo, że zawiera listę około 30 poprawek, wśród nich także te sugerowane przez włoskiego dewelopera. Osobiście zgadzam się z urbanistami, którzy mówią, że ciężki przemysł w granicach Warszawy nie ma przyszłości i prędzej czy później huta musi ustąpić normalnej miejskiej tkance. Zdawało się, że i władze Warszawy podzielają ten tok myślenia.
Teraz wszystko staje pod znakiem zapytania - dowiedziałem się właśnie, że ArcelorMittal zamierza oprotestować zmianę w studium.
- Złożyliśmy wniosek do planu. Domagamy się utrzymania obecnego przeznaczenia terenu Huty oraz terenów z nią sąsiadujących na działalność produkcyjno usługową - poinformowała TVN Warszawa Ewa Karpińska, rzecznik ArcelorMittal Warszawa. Jej zdaniem pomysł budowy osiedla w sąsiedztwie zakładu jest absurdalny. - Huta ograniczyła w ostatnich latach oddziaływanie na środowisko. Zakład zmniejszył emisję pyłów o 89,3%, a emisję gazów o 63,4% - zachwala, ale od razu dodaje: - Wielki zakład przemysłu ciężkiego nie jest wymarzonym sąsiadem "przez ścianę". Chociażby dlatego, że trzeba do niego dostarczyć drogą kolejową i za pomocą ciężarówek przynajmniej 700 tysięcy ton złomu rocznie i wywieźć - głównie TIR-ami - 600 tysięcy ton wyrobów gotowych.
Liczby robią wrażenie, a mogą jeszcze wzrosnąć, bo zakład uruchomił właśnie nową walcownię, która może dostarczyć nawet 650 tysięcy ton stali rocznie. Nie oszukujmy się jednak - to nie z troski o warszawiaków koncern zamierza bawić się w prawną przepychankę z deweloperem i miastem. Dla właścicieli huty sąsiedztwo dzielnicy zamieszkiwanej nawet przez sto tysięcy ludzi to potencjalne zarzewie konfliktów, a zmiana w studium to pierwszy krok ku likwidacji zakładu. Nic więc dziwnego, że próbują powstrzymać inwestycję i przychylnych jej urzędników (ratusz nie wykluczył nawet przedłużenia pierwszej linii metra do terenów zabudowanych przez Pirelli).
Co na to deweloper? - Pirelli Pekao Real Estate nie ma w zwyczaju odnosić się do nieoficjalnych informacji bądź spekulacji. Firma prowadzi obecnie rozmowy z Urzędem Miasta na temat zmian w studium zagospodarowania terenów byłej Huty Lucchini - czytamy w komunikacie przysłanym do redakcji TVN Warszawa.
Warto dodać, że usunięcie strefy przemysłowej ze studium nie oznacza jeszcze likwidacji huty. Oznacza jednak, że nie będzie jej można rozbudować ani zmodernizować. Dla zakładu to wyrok powolnej śmierci. Z perspektywy większości warszawiaków, którzy nie pracują w przemyśle hutniczym, to żadna strata.
Ale dla miasta to ogromne wyzwanie - jak znaleźć równowagę między interesem mieszkańców, dewelopera i zakładu przemysłowego? To, że ten problem się pojawi było jasne, gdy tylko Pirelli potwierdziło, zakup działki. Także dla urzędników, którzy o zamiarach Włochów wiedzieli znacznie wcześniej. Już wtedy ArcelorMittal zapowiadał, że huty zamykać nie zamierza, a mimo to inni zaangażowani w sprawę między wierszami sugerowali, że prowadzą rozmowy z właścicielem huty, które wskazują, że to jednak jest możliwe. Decyzja o oprotestowaniu propozycji zmian w studium sugeruje, że albo nie było żadnych rozmów, albo też do niczego nie doprowadziły.
Taki wniosek trafił do rady z miejskiego biura architektury pod koniec sierpnia, ale został wycofany do poprawy. Wiadomo, że zawiera listę około 30 poprawek, wśród nich także te sugerowane przez włoskiego dewelopera. Osobiście zgadzam się z urbanistami, którzy mówią, że ciężki przemysł w granicach Warszawy nie ma przyszłości i prędzej czy później huta musi ustąpić normalnej miejskiej tkance. Zdawało się, że i władze Warszawy podzielają ten tok myślenia.
Teraz wszystko staje pod znakiem zapytania - dowiedziałem się właśnie, że ArcelorMittal zamierza oprotestować zmianę w studium.
- Złożyliśmy wniosek do planu. Domagamy się utrzymania obecnego przeznaczenia terenu Huty oraz terenów z nią sąsiadujących na działalność produkcyjno usługową - poinformowała TVN Warszawa Ewa Karpińska, rzecznik ArcelorMittal Warszawa. Jej zdaniem pomysł budowy osiedla w sąsiedztwie zakładu jest absurdalny. - Huta ograniczyła w ostatnich latach oddziaływanie na środowisko. Zakład zmniejszył emisję pyłów o 89,3%, a emisję gazów o 63,4% - zachwala, ale od razu dodaje: - Wielki zakład przemysłu ciężkiego nie jest wymarzonym sąsiadem "przez ścianę". Chociażby dlatego, że trzeba do niego dostarczyć drogą kolejową i za pomocą ciężarówek przynajmniej 700 tysięcy ton złomu rocznie i wywieźć - głównie TIR-ami - 600 tysięcy ton wyrobów gotowych.
Liczby robią wrażenie, a mogą jeszcze wzrosnąć, bo zakład uruchomił właśnie nową walcownię, która może dostarczyć nawet 650 tysięcy ton stali rocznie. Nie oszukujmy się jednak - to nie z troski o warszawiaków koncern zamierza bawić się w prawną przepychankę z deweloperem i miastem. Dla właścicieli huty sąsiedztwo dzielnicy zamieszkiwanej nawet przez sto tysięcy ludzi to potencjalne zarzewie konfliktów, a zmiana w studium to pierwszy krok ku likwidacji zakładu. Nic więc dziwnego, że próbują powstrzymać inwestycję i przychylnych jej urzędników (ratusz nie wykluczył nawet przedłużenia pierwszej linii metra do terenów zabudowanych przez Pirelli).
Co na to deweloper? - Pirelli Pekao Real Estate nie ma w zwyczaju odnosić się do nieoficjalnych informacji bądź spekulacji. Firma prowadzi obecnie rozmowy z Urzędem Miasta na temat zmian w studium zagospodarowania terenów byłej Huty Lucchini - czytamy w komunikacie przysłanym do redakcji TVN Warszawa.
Warto dodać, że usunięcie strefy przemysłowej ze studium nie oznacza jeszcze likwidacji huty. Oznacza jednak, że nie będzie jej można rozbudować ani zmodernizować. Dla zakładu to wyrok powolnej śmierci. Z perspektywy większości warszawiaków, którzy nie pracują w przemyśle hutniczym, to żadna strata.
Ale dla miasta to ogromne wyzwanie - jak znaleźć równowagę między interesem mieszkańców, dewelopera i zakładu przemysłowego? To, że ten problem się pojawi było jasne, gdy tylko Pirelli potwierdziło, zakup działki. Także dla urzędników, którzy o zamiarach Włochów wiedzieli znacznie wcześniej. Już wtedy ArcelorMittal zapowiadał, że huty zamykać nie zamierza, a mimo to inni zaangażowani w sprawę między wierszami sugerowali, że prowadzą rozmowy z właścicielem huty, które wskazują, że to jednak jest możliwe. Decyzja o oprotestowaniu propozycji zmian w studium sugeruje, że albo nie było żadnych rozmów, albo też do niczego nie doprowadziły.
Zdjęcie satelitarne pochodzi z Google Maps, pozostałe ilustracje z materiałów prasowych Pirelli Pekao Real Estate.
Zwykle nie zamieszczam na blogu materiałów newsowych - to moja praca. Mam jednak dwa powody, by zrobić wyjątek. Po pierwsze, chwilowo nie mam gdzie opublikować newsa. A po drugie chodzi o temat, którego pilnuję od samego początku, tj. od maja 2007 roku, kiedy wspólnie z Radkiem Góreckim z dziennikowych "Nieruchomości" dowiedzieliśmy się o planach włoskiego koncernu.
Co do tytułu... sorry... musiałem ;)
Ta huta jest rakiem na tkance Bielan. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś, jeśli nie teraz to za ileś lat, uda się tego raka usunąć, a Bielany będą mogły się bez przeszkód rozwijać, staną się normalną dzielnicą a nie nieco zapyziałym choć nie pozbawionym uroku obszarem.
OdpowiedzUsuń