Włatcy móch rzondzom
Zgodnie z zapowiedzią filmik z Grzegorzem Schetyną w roli głównej stał się pretekstem do napisania z dawna planowanej notki o naszym redakcyjnym odkryciu - zajebiaszczej kreskówce "Włatcy móch".
Punktem wyjścia niech zaś będzie komentarz, który się pod filmikiem pojawił - że co? Że słaba podróbka "South Parku"? To dowodzi braku zrozumienia ;) A poważnie - skojarzenia ze "South Parkiem" są tyleż nieuniknione, co mylące. Ale po kolei.
Bohaterami "Włatców móch" są czterej uczniowie typowej polskiej podstawówki: Konieczko (naukowiec), Maślana (nadziany), Anusiak (burak) i Czesio (zombie). To właśnie Czesio (na zdjęciu) odezwał się swoim charakterystycznym głosem do Schetyny. Treścią filmu są zaś typowe uczniowskie przygody, w których udział biorą przede wszystkim Pani Frau i Higienistka oraz rodzice i inni - poza Czesiem - mieszkańcy cmentarza; Marcel (były już niestety mąż Higienistki) i Pułkownik (odpowiedzialny za wątki patriotyczne). I oczywiście występujący gościnnie the one and only, Miś Przekliniak!
Punkt wyjścia jest więc w istocie podobny do "South Parku", koncepcja plastyczna jest do pewnego stopnia porównywalna, choć bez wątpienia zarówno technicznie jak i wizualnie oryginalna (a jej przaśność jest absolutnie zamierzona). Zupełnie oryginalne są natomiast bogate lokalne konteksty, parodie polskich realiów i stopień odniesień do aktualnych wydarzeń (daleko mniejszy). Inne jest też poczucie humoru - choć równie ostre i nie stroniące od wulgaryzmów, bliższe jest jednak makabrycznym wątkom Monty Pythona, niż obscenie SP (choć oczywiście i tu fekalnych dowcipów nie brakuje). Tak czy inaczej mieszanka jest piorunująca, dowcipy ostre, a teksty na stałe wchodzą do języka.
Nie wiem, czy określenie "polski South Park" przylgnęło do serialu z intencji twórców, czy też powtórzone kilkukrotnie przez dziennikarzy zaszufladkowało ich dzieło. Tak czy inaczej odbyło się to ze szkodą dla samej kreskówki. W takich porównaniach "podróbka" zawsze stoi na przegranej pozycji - fani będą bronić świętości pierwowzoru, a ci którzy go nie lubią ze zrozumiałych względów ominą też kopię. Tak i jak początkowo bardzo ostrożnie zareagowałem na wieść o tym serialu i dopiero niedawno odkryłem jego urok. Nie wiem ile w tym zasługi zbiorowej głupawki, którą potrafimy wkręcić sobie w biurze (na wypadek, gdyby czytali mnie przełożeni - oglądamy serial w czasie przerw obiadowych, nie w czasie pracy, oczywiście) - może po prostu trzeba to zacząć oglądać z kimś, by się wczuć. Ale warto, bo zabawa jest przednia. Kilka osób już przekonałem, wkrótce jak sądzę dołączy do nas pan Schetyna, który na pewno niejedną płytę DVD z "Włatcami" już dostał, a to przecież dopiero początek sezonu świątecznego.
Tym, którzy chcą się przekonać lub dać "Włatcą móch" drugą szansę polecam kilka naprawdę doskonałych odcinków: Pranie Mózgów, Wykopki, Ekskumancja i Gigant. Nie wiem czy jest to zgodne z intencją twórców, ale całość dostępna jest na YouTube; konsekwentnie uploaduje niejaki JozekPalka. Pierwsze 24 odcinki, po 6 na płycie, są już do kupienia w całkiem przyjaznych cenach.
Punktem wyjścia niech zaś będzie komentarz, który się pod filmikiem pojawił - że co? Że słaba podróbka "South Parku"? To dowodzi braku zrozumienia ;) A poważnie - skojarzenia ze "South Parkiem" są tyleż nieuniknione, co mylące. Ale po kolei.
Bohaterami "Włatców móch" są czterej uczniowie typowej polskiej podstawówki: Konieczko (naukowiec), Maślana (nadziany), Anusiak (burak) i Czesio (zombie). To właśnie Czesio (na zdjęciu) odezwał się swoim charakterystycznym głosem do Schetyny. Treścią filmu są zaś typowe uczniowskie przygody, w których udział biorą przede wszystkim Pani Frau i Higienistka oraz rodzice i inni - poza Czesiem - mieszkańcy cmentarza; Marcel (były już niestety mąż Higienistki) i Pułkownik (odpowiedzialny za wątki patriotyczne). I oczywiście występujący gościnnie the one and only, Miś Przekliniak!
Punkt wyjścia jest więc w istocie podobny do "South Parku", koncepcja plastyczna jest do pewnego stopnia porównywalna, choć bez wątpienia zarówno technicznie jak i wizualnie oryginalna (a jej przaśność jest absolutnie zamierzona). Zupełnie oryginalne są natomiast bogate lokalne konteksty, parodie polskich realiów i stopień odniesień do aktualnych wydarzeń (daleko mniejszy). Inne jest też poczucie humoru - choć równie ostre i nie stroniące od wulgaryzmów, bliższe jest jednak makabrycznym wątkom Monty Pythona, niż obscenie SP (choć oczywiście i tu fekalnych dowcipów nie brakuje). Tak czy inaczej mieszanka jest piorunująca, dowcipy ostre, a teksty na stałe wchodzą do języka.
Nie wiem, czy określenie "polski South Park" przylgnęło do serialu z intencji twórców, czy też powtórzone kilkukrotnie przez dziennikarzy zaszufladkowało ich dzieło. Tak czy inaczej odbyło się to ze szkodą dla samej kreskówki. W takich porównaniach "podróbka" zawsze stoi na przegranej pozycji - fani będą bronić świętości pierwowzoru, a ci którzy go nie lubią ze zrozumiałych względów ominą też kopię. Tak i jak początkowo bardzo ostrożnie zareagowałem na wieść o tym serialu i dopiero niedawno odkryłem jego urok. Nie wiem ile w tym zasługi zbiorowej głupawki, którą potrafimy wkręcić sobie w biurze (na wypadek, gdyby czytali mnie przełożeni - oglądamy serial w czasie przerw obiadowych, nie w czasie pracy, oczywiście) - może po prostu trzeba to zacząć oglądać z kimś, by się wczuć. Ale warto, bo zabawa jest przednia. Kilka osób już przekonałem, wkrótce jak sądzę dołączy do nas pan Schetyna, który na pewno niejedną płytę DVD z "Włatcami" już dostał, a to przecież dopiero początek sezonu świątecznego.
Tym, którzy chcą się przekonać lub dać "Włatcą móch" drugą szansę polecam kilka naprawdę doskonałych odcinków: Pranie Mózgów, Wykopki, Ekskumancja i Gigant. Nie wiem czy jest to zgodne z intencją twórców, ale całość dostępna jest na YouTube; konsekwentnie uploaduje niejaki JozekPalka. Pierwsze 24 odcinki, po 6 na płycie, są już do kupienia w całkiem przyjaznych cenach.
No nie! Roody ten serial to badziewie. Jakie teksty weszły do powszechnego języka? Dzień Dobry - powtarzanie na modłę Czesia? Szczerze mówiąc nie mogę już tego słuchać. Innych tekstów nie zarejestrowałem, bo w wielu odcinkach jest problem z ich zrozumieniem (od razu wiadomo, że to polski film, bo dialogów nie można zrozumieć z powodu złej jakości dźwięku).
OdpowiedzUsuńJestem zdecydowanie na nie. Ten serial to marna podróba. Zrobiona z toksycznych materiałów i powinna być szybko wycofana ze sprzedaży :)
Sorry, próbowałem i nie rozumiem. Dno i żenada.
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć? Wychodziłem z takich samych pozycji. A dwa miesiące później jestem wielkim fanem. Jak mówię - może to kwestia grupowej głupawki, w którym to stanie człowieka śmieszy więcej? Nie wiem. Nie żałuję w każdym razie, bo cośmy się ubawili to nasze :)
OdpowiedzUsuńPróbowałem się przełamać i wszedłem na linki, które prezentujesz jako "doskonałe". Niestety, ale utwierdziłem się, że jest to słabizna straszna. Może pojedyncze teksty czasem podniosły moje kąciki ust w górę, ale nie zmienia to mojego odbioru. Zmarnowane 20 minut z życiorysu. Już wole sobie obejrzeć po raz kolejny "Family Guya"/"Głowę Rodziny"; P
OdpowiedzUsuńKurcze. Jeśli mówisz, że Włatcom jest bliżej do Pythonów niż do South Park, to aż boję się zapytać "z której strony".
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepszym przykładem było gdy w necie pojawił się odcinek (wybitny swoją drogą) SP - "Make Love not WarCraft", który to suchej nitki nie zostawił na środowisku graczy mmorpg, a w szczególności World of Warcraft. Kilka tygodni później, włączam sobie tv4 wieczorową porą, patrze, a tu Włatcy Móch i odcinek ... wzorowany -by nie powiedzieć zerżnięty- na tamtym w dość widoczny sposób. I gdy w SP humor był naprawdę wyrafinowany, to we Włatcach wszystko kręciło się wokół fekaliów. Mnie to przekonało o poziomie tego serialu.
Ale ok, jako osoba która przebrała miarę i sprowokowała cię do napisania tej notki, w wolnej chwili dam WM szansę i obejrzę podlinkowane odcinki.
Ilekroć mam okazję oglądać tą produkcję, dochodzę do wniosku że chyba mam jakieś spaczone poczucie humoru. Po prostu mnie to nie śmieszy tylko żenuje. Lubię absurd i - do pewnego stopnia - proste żarty, ale raczej takie w wykonaniu nieodżałowanego ZF Skurcz z epoki Pościkku albo Suma (Wściekłe Pięści Węża to już nie to samo...).
OdpowiedzUsuńNic na siłę - nikogo przecież nie zmuszam. Ale naprawdę trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że WM podrabia SP. Owszem, są pewne podobieństwa, nie wykluczam inspiracji, ale jednak jest w tym własny pomysł i własna jakość (a gra "Magiczni Wojownicy" jest w WM motywem obecnym od samego początku).
OdpowiedzUsuńNatomiast czy Pan Bobek z SP jest bardziej wyrafinowany od cukierków Czesia - nie podejmuję się rozsądzać. Generalnie słowo "wyrafinowany" nie kojarzy mi się jako pierwsze ani z SP ani z WM ;)
Pythonowskie są natomiast niektóre makabreski wplecione w ten serial - nie samo poczucie humoru.
No i te wszystkie rodzime odniesienia uosabiane choćby przez Pułkownika (Gigant, Pranie Mózgów - z podlinkowanych odcinków) powodują, że całość w moich oczach zyskuje. Koniec końców to jest jednak wyłącznie moje subiektywne odczucie i nikogo nie mam zamiaru przekonywać, że musi zmienić zdanie na ten temat :)
Pan Bobek to pierwsze sezony. Teraz bywa mniej kloacznie. A słowo "wyrafinowany" tam wstawiłem celowo, ale zastanawiałem się długo czy w cudzysłów nie wziąć ;-)
OdpowiedzUsuńMniej kloacznie? Szczególnie w odcinku 11x09, o największej kupie świata... Nie sądzę, by ta licytacja miała sens ;)
OdpowiedzUsuńA więc kompromis. Oba są równie kloaczne :-)
OdpowiedzUsuńInfantylne trochę. Męcząca kreska, męczące skrzekliwe głosiki (średnio zrozumiałe). No i dla mnie nieśmieszne zupełnie. Do South Park temu bardzo daleko.
OdpowiedzUsuń