Transformersy w Multikinie czyli....
... tak powinno być w każdym kinie :)
Przedwczoraj - fajna data na oglądanie takich filmów, co by nie mówić - poszedłem ze znajomymi do nowego Multikina w Złotych Tarasach. I muszę powiedzieć, że należy się temu miejscu kilka ciepłych słów, bo pierwsze wrażenie jest naprawdę fajne. Po pierwsze kino jest wielkie - ma trzy poziomy, kilka barów (nie takich zwykłych lad, zza których można dostać popcorn, tylko takich, gdzie można spokojnie posiedzieć dłuższą chwilę, fajnie urządzonych i to jeszcze w strefie nie wymagającej posiadania biletu). Dizajn mebli i innych elementów lekko kosmiczny - wszystko to wygląda trochę jak z Jetsonów lub StarTreka. Jest w tym oczywiście sporo kiczu, ale jednak efektownego. Niestety własnych zdjęć nie mam, a w sieci nic nie widzę.
Po drugie - świetna jakość dźwięku i lepsza od przeciętnej jakość obrazu. A nie byliśmy w największej sali z cyfrowym projektorem. Tak czy inaczej taki film, jak nieszczęsne "Transformersy" (o których za chwilę) rzeczywiście robi tam spore wrażenie. Kino w Arkadii szybko straci chyba status miejsca, gdzie najlepiej oglądać tego typu filmy; takie gdzie liczą się głównie efekty specjalne. Tym bardziej, że Multikino jest tańsze. Teraz czekam tylko na film, który da szansę poznać możliwości sali na 777 osób. Delikatnie sugeruję maraton z trzema starymi częściami "Gwiezdnych wojen" :)
Wreszcie sam film - bezdennie głupi, ale za to jak zrobiony! Wstrzelił się doskonale w mój nastrój, coś takiego niezbyt wymagającego było mi akurat potrzebne do szczęścia. Wyłączyłem krytycyzm i bawiłem się świetnie - im głupsze dialogi, im bardziej stereotypowe lub patetyczne sceny - tym lepiej. No i rzeczone efekty specjalne - mózg się lasuje. I o to chodzi.
Przedwczoraj - fajna data na oglądanie takich filmów, co by nie mówić - poszedłem ze znajomymi do nowego Multikina w Złotych Tarasach. I muszę powiedzieć, że należy się temu miejscu kilka ciepłych słów, bo pierwsze wrażenie jest naprawdę fajne. Po pierwsze kino jest wielkie - ma trzy poziomy, kilka barów (nie takich zwykłych lad, zza których można dostać popcorn, tylko takich, gdzie można spokojnie posiedzieć dłuższą chwilę, fajnie urządzonych i to jeszcze w strefie nie wymagającej posiadania biletu). Dizajn mebli i innych elementów lekko kosmiczny - wszystko to wygląda trochę jak z Jetsonów lub StarTreka. Jest w tym oczywiście sporo kiczu, ale jednak efektownego. Niestety własnych zdjęć nie mam, a w sieci nic nie widzę.
Po drugie - świetna jakość dźwięku i lepsza od przeciętnej jakość obrazu. A nie byliśmy w największej sali z cyfrowym projektorem. Tak czy inaczej taki film, jak nieszczęsne "Transformersy" (o których za chwilę) rzeczywiście robi tam spore wrażenie. Kino w Arkadii szybko straci chyba status miejsca, gdzie najlepiej oglądać tego typu filmy; takie gdzie liczą się głównie efekty specjalne. Tym bardziej, że Multikino jest tańsze. Teraz czekam tylko na film, który da szansę poznać możliwości sali na 777 osób. Delikatnie sugeruję maraton z trzema starymi częściami "Gwiezdnych wojen" :)
Wreszcie sam film - bezdennie głupi, ale za to jak zrobiony! Wstrzelił się doskonale w mój nastrój, coś takiego niezbyt wymagającego było mi akurat potrzebne do szczęścia. Wyłączyłem krytycyzm i bawiłem się świetnie - im głupsze dialogi, im bardziej stereotypowe lub patetyczne sceny - tym lepiej. No i rzeczone efekty specjalne - mózg się lasuje. I o to chodzi.
Szczur z supermarketu ;)
a kiedy maraton ze star warsami?!!?
OdpowiedzUsuńNie wiem - sugeruję go dopiero ;)
OdpowiedzUsuń