08 kwietnia 2009

Rzeczy i ich miejsca

"Prestige House" to nowy dwumiesięcznik o dizajnie, architekturze oraz - jak głosi podtytuł - o miejscach i rzeczach. Projekt Valkea Media imponuje szatą graficzną. Mniej w nim do czytania - więcej do oglądania, a właściwie do karmienia wzroku.

To nie jest wpis sponsorowany - raczej koleżeńsko-promocyjny, ale pisany z pełnym przekonaniem.

Na co dzień nie sięgam do gazet o wnętrzach, architektoniczną wchłaniam regularnie tylko jedną. Trendy w dizajnie i architekturze śledzę raczej w internecie. Nie jakoś obsesyjnie, ale lista serwisów, na które zaglądam jest na tyle długa, że nierzadko trafiam po raz kolejny na to samo. "Prestige House" ujął mnie m.in. tym, że na 50 stronach prawie wszystko było dla mnie nowe. Zaskoczenie tym milsze, że nowe były dla mnie też warszawskiej miejsca prezentowane w tym numerze.

Inna sprawa, że 50 stron wypełnionych w - na oko - 1/3 reklamami to trochę za mało. Cały numer zajął moją uwagę na ledwie kilkanaście minut. I choć niektóre rozkładówki imponują i przykuwają wzrok na dłużej (dlatego wrzuciłem je w dość dużej rozdzielczości), to nie ma się na czym zatrzymać na dłużej. A szkoda, bo patrząc na te zdjęcia bardzo by się chciało.

Niezbyt czytelny jest dla mnie podział na sekcje tematyczne - za często przetyka je pagina "Promocja". Choć trzeba przyznać, że nawet te promocyjne materiały zrobione są na przyzwoitym poziomie; nie są to przeklejone materiały przysłane przez reklamodawcę, nawet jeśli promowana architektura jest z lekka kiczowata (piję do inwestycji w Wilanowie). I choć rozumiem, że taki jest charakter gazety, to jednak odruch bierze górę - teksty promocyjne omijam. Wróciłem do nich na potrzeby tej notki - normalnie bym tego raczej nie zrobił. Zawiódł mnie też fotoreportaż z targów w Kolonii na samym końcu numeru - zdjęcia z tak lakonicznymi podpisami są dla mnie po prostu niezbyt komunikatywne. Dizajn i fotoreportaż nie idą chyba w parze.

Za to zdjęcia gór lodowych Davida Burdeny'a absolutnie mnie zahipnotyzowały. Szkoda tylko, że po rewelacyjnej rozkładówce następuje strona z tekstem przełamana brzydką reklamą, która psuje efekt. Drobnych kiksów graficznych jest w pierwszym numerze kilka. Nie podobają mi się podpisy do zdjęć na białym pasku kryjącym ilustrację. Wolę klasyczne, gazetowe podpisy pod zdjęciem. Zdziwił mnie też sposób łamania cytatów w tekstach - wszystkie są w cudzysłowach. Dla kogoś przyzwyczajonego do gazetowej interpunkcji to jest męczące.

To są jednak detale, które nie zacierają ogólnego wrażenia. Wrażenia, że trzyma się w ręku eleganckie wydawnictwo przygotowane przez osoby, które znają najnowsze trendy w dizajnie, wiedzą, co ciekawego projektuje się na świecie, co się otwiera i pokazuje w Polsce. To wrażenie luksusu potęguje duża ilość światła na redakcyjnych kolumnach, a nawet pewna nonszalancja w pozostawianiu cały szpalt pustych. Pochwalić muszę też okładkę - niewidoczna tutaj biała ramka naokoło ciemnego, nocnego zdjęcia, o szerokości bliskiej literom tytułu robi świetne wrażenie. Podobnie jak minimalna ilość dodatkowych informacji.

Nie wiem jak szeroki jest rynek dla takiej gazety, ale życzę jej jak najlepiej, bo ani dizajn, ani architektura nie wyglądają na stronie WWW tak dobrze, jak na świetnie złamanej rozkładówce, na dobrym papierze. Do pełni szczęścia brakuje tylko co najmniej dwa razy większej objętości i nieco większej liczby autorskich materiałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.