24 listopada 2008

Dwa wieżowce to pomysł ratusza

Potwierdziły się moje podejrzenia. Projekt Porta Varsovia powstał na zlecenie Zarządu Mienia Miasta Stołecznego - instytucji, która wciąż pozostaje dla mnie dość tajemnicza.

Rozmawiałem właśnie z autorem koncepcji, Aleksandrem Mirkiem. Projekt powstał na zlecenie stołecznego ratusza, który chce mieć wpływ na kształt przyszłej zabudowy tej prestiżowej działki. Zamierza zaprezentować go na przyszłorocznych targach nieruchomości w Cannes i szukać inwestora skłonnego zrealizować wizję krakowskich architektów.

- Miejsce jest wyjątkowe. Tuż obok stoi kościół św. Piotra i Pawła o wyjątkowej historii. Był konfiskowany przez władze carskie po powstaniu styczniowym, a potem wysadzony przez Niemców po Powstaniu Warszawskim i to razem z fundamentami. A mimo to odbudowano go tuż po wojnie - podkreśla Mirek.

Z drugiej strony działka po Hoffmanowej graniczyć będzie w przyszłości z trzema wieżowcami - istniejącymi Marriottem i Oxford Tower, oraz planowanym 260-metrowcem zaprojektowanym przez Zahę Hadid. - To prestiżowe sąsiedztwo. Z Zahą Hadid nie zamierzamy się ścigać, a na pewno nie na wysokość. Dlatego nasze budynki planowane są na 230 metrów wysokości. Jeden z nich będzie miał charakterystyczne wcięcie - jego łuk ma podejmować dialog z wieżowcem Hadid - tłumaczy architekt.

Na tym nie koniec oryginalnych pomysłów architektonicznych. Projekt zakłada m.in. wpuszczenie ul. Emilii Plater pod ziemię i połączenie zielonych terenów wokół wieżowców z założeniem parkowym otaczającym kościół.

Wschodnie elewacje obu budynków będą czarnymi murami o grubości około 6 metrów. W ich wnętrzu znajdzie się infrastruktura techniczna. Z zewnątrz obie elewacje mają być podziurawione - architekt chce w ten sposób nawiązać do śladów po kulach, które wciąż można znaleźć na wielu warszawskich budynkach sprzed wojny. - Ogrodzenie kościoła też jest całe podziurawione - podkreśla Mirek.

Niecodziennym rozwiązaniem jest też rozrzedzanie kondygnacji - te najwyższe, przeznaczone na restauracje i kawiarnie oraz ekskluzywne biura lub apartamenty mogą mieć nawet 6 metrów wysokości. Budynki mają połączyć w sobie dwie funkcje - w mniejszym znajdą się mieszkania, a w większym biura.

Pomiędzy budynkami rozciągnięta ma być struktura z włókien węglowych, która ma w przyszłości umożliwiać rozwieszanie elementów związanych np. z wydarzeniami w stolicy. - O tym decydowałoby miasto. Np. w czasie rocznicy Powstania Warszawskiego mógłby to być znak Polski Walczącej. Podobnie teraz, w czasie prezydencji Francji w UE Wieża Eiffla ozdobiona jest unijnymi gwiazdkami - roztacza swoją wizję architekt.

Sam zastrzega jednak od razu, że ta odważna koncepcja daleka jest od realizacji. Nie wiadomo, czy inwestorzy będą chcieli kupić działkę z tak szczegółowym projektem, szczególnie w dobie kryzysu. Nie wiadomo też, czy ratusz naprawdę zdecyduje się na tak szczegółowy zapisy w decyzji o warunkach zabudowy.


Wyświetl większą mapę

Koncepcję krakowskich architektów trzeba traktować z dużą ostrożnością. Nie wiadomo jeszcze ile z oryginalnych pomysłów Aleksandra Mirka i Piotra Ostrowskiego zapisze w swojej decyzji ratusz, ani tym bardziej nie wiadomo, czy znajdzie się inwestor skłonny budować według ich wytycznych. Prawdę mówiąc mam co do tego spore wątpliwości.

Z całego założenia najbardziej podoba mi się pomysł ukrycia ulicy Emilii Plater w tunelu i oddania w ten sposób kawałka przestrzeni pieszym. Jeśli teren wokół dwóch budynków byłby otwarty i zagospodarowany w przyjazny sposób, miasto zyskałoby kawałek parku w środku najbardziej zurbanizowanej części Śródmieścia. To niezły pomysł.

Na podstawie przygotowanych przez architektów wizualizacji i dostępnych zdjęć makiety trudno ocenić, jak dwie nowe wieże wkomponowałyby się w warszawski skajlajn. Martwi mnie brak przyziemia - obawiam się, że przy stosunkowo małym obrysie w parterach nie znalazłoby się miejsce na nic, poza recepcjami. A to z kolei może powodować, że w praktyce całe parkowe założenie będzie martwe po południu i wieczorem.

Najwięcej wątpliwości budzą jednak elementy symboliczno-zdobnicze. Wschodnie elewacje z podniesionymi do potęgi dziurami po kulach są w warstwie symbolicznej dość infantylne, a skalą przekraczają granicę między monumentalnością, a jej karykaturą. Mam wrażenie, że Warszawa nie potrzebuje takiego pomnika łączącego martyrologię z komercją. Tym bardziej, że nad miastem górują już dwa symbole Polski Walczącej - ten na budynku PAST-y i ten na czerniakowskim kopcu. Potęgowanie tej symboliki może zostać odebrane jako karykatura.

Liny rozwieszone między dwoma wieżowcami przypominają mi z kolei kable i sznury na pranie rozwieszone między pierzejami wąskiej, ciemnej uliczki. Obawiam się zresztą, że w praktyce ktoś w końcu zaoferowałby takie pieniądze za rozwieszenie na nich reklamy podpasek, że miasto szukające np. środków na łatanie luki w budżecie ugięłoby się pod finansową presją.


Tekst powstał we współpracy z TVN Warszawa.

1 komentarz:

  1. wygląda jak połaczenie Gwiezdnych Wojen z serem szwajcarskim - ale nie ma się co martwić - nie przejdzie, za duży rozmach (gorzej jak inni inwestorzy podchwycą pomysł lin na podpaski)

    OdpowiedzUsuń

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.